Strony

24 lut 2016

#Jeżycjada "Kwiat kalafiora" - witamy rodzinę Borejków!


   W niewielkim mieszkaniu przy ulicy Roosvelta 5 w latach siedemdziesiątych zamieszkała rodzina Borejków – mama Mila, pełna ciepła i spokoju, tata Ignacy, wiecznie zaczytany w książkach, Gabrysia, najstarsza i najbardziej uporządkowana ze sióstr, Ida, trzpiotka i okropna gaduła, Natalia, która przeżywała wszystko silnie i emocjonalnie oraz Patrycja, najmłodsza i najsłodsza z całej grupy.

   Borejkowie nie wyróżniali się niczym szczególnym na reszcie polskiego społeczeństwa w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku; ojciec rodziny chodził do pracy, a mama zajmowała się całym domem, doglądając córek i pilnując, by na męża zawsze czekał ciepły obiad po powrocie do domu. Często cierpieli na brak pieniędzy a spowodowane to było zbytnią rozrzutnością w księgarniach wszelakich, jednak Ignacy Borejko wyrażał opinię, że lepiej jest kupić polskie tłumaczenie Plutarcha, które będzie dojrzewało na półce aż dziewczęta po niego sięgną, niż wydawać pieniądze na czekoladę, która nie wpłynie na ich życie w stopniu nawet najmniejszym.
Z tego to powodu wszystkie siostry Borejko były nader oczytane i inteligentne, jednak przy dobrym cieście nie umiały się zachować i zjadały wszystko co do ostatniego okruszka, tęsknie patrząc za dokładką.

   „Z ulicy, pod skośnie zawieszoną, kusą zasłonką, widać było za plecami Idy migający ekran telewizora i schyloną mamę, która zbierała naczynie ze stołu. Pulpa i Nutria ze śmiechem nosiły się na barana. Nie było widać ojca, który siedział zapewne przed telewizorem i z nieobecnym spojrzeniem ciągnął herbatę ze swej ulubionej, wysokiej szklanki. Gabrysia popatrzyła w głąb pełnego Borejków pokoju i pomyślała, że diabelnie, diabelnie ich wszystkich kocha.”

   Prawdopodobnie to zamiłowanie do smakołyków, które w domu pojawiały się od święta, sprawiło, iż Gabriela wybrała się na Sylwestra do swojej kuzynki Joanny w końcówce roku 1977. Poznała tam znanych nam już z poprzednich części Anielę Kowalik i Roberta Rojka  – w książkach Musierowicz to jest właśnie najwspanialsze; że wszystkie wątki łączą się jakby samoistnie, nic nie dzieje się na siłę. Ot, Gaba chodziła do szkoły razem z Hajdukiem i Cesią z „Szóstej klepki” a ich wychowawcą był dobrze znany profesor Dmuchawiec. Joanna natomiast uczęszczała do szkoły poligraficznej razem z Anielą, Robertem i Januszem Pyziakiem, którego nie lubi prawdopodobnie żaden fan tej serii.

   Powracając do Sylwestra, niesiona uczuciem współczucia, Gabriela wylądowała w ramionach Pyziaka i tak zaczęło się między nimi uczucie, które – jeśli ktoś czytał części kolejne – pociągnie za sobą dwa pozytywny i całą masę negatywów w życiu rodziny Borejków.
   Cała zabawa kończy się szybciej niż planowy wybuch fajerwerków, bowiem wcześniej nadchodzi informacja, że mamę dziewczyn zabrało pogotowie. Później potoczyło się szybko lawinowo - strach, niedowierzanie i nieopisana pomoc Robrojka, który właśnie tej nocy po raz pierwszy przekroczył próg ich mieszkania i uspokoił rozhisteryzowaną małą Natalię i pozostałe siostry.

   Podczas pobytu Mili w szpitalu stery przejęła Gaba i przekonała się, że mama – ta mama, która zdawałaby się nic całymi dniami nie robić – robi aż nazbyt wiele. Wstawała najwcześniej ze wszystkich, paliła w piecu, żeby reszta obudziła się już w nagrzanym domu i wyszła spod pierzyny bez żalu. Szykowała śniadanie, sprzątała, pocieszała, rozmawiała, szorowała wannę i robiła masę innych rzeczy, które w odczuciu reszty rodziny robiły się same. A wszystko to bez słowa skargi czy narzekania, tak jakby to był mamimy obowiązek.

„Dzieci mają prawdziwy dom, mówiła mama, i mogą sobie kwitnąć w jego cieple. Nie ma piękniejszej pracy społecznej niż wychować dziecko na porządnego człowieka, mówiła mama.”

   Jako najstarsza przejęła większość jej obowiązków i – co widać w częściach kolejnych – nigdy już do końca nie oddała sterów. Teraz to ona wstawała co rano, robiła to, na co miała więcej siły niż mama i stała się opoką całej rodziny.

   „Kwiat kalafiora” to nie tylko smutne wydarzenia; to także humor Pulpy i Nutrii, którego podrobić się nie da, to roztargnienie Ignacego Borejki, który był wielce zdziwiony, że na zakupy trzeba wychodzić z domu i rozkoszne wręcz siostrzane kłótnie, które miały wiele wspólnego z Arystotelesem i kozą - ale żeby to zrozumieć to trzeba sięgnąć po książkę. 

   To także spotkania grupy ESD – Eksperymentalny Sygnał Dobra, którą założyła Gabriela razem z przyjaciółmi. Celem owej grupy było uśmiechanie się do przypadkowych przechodniów i sprawdzanie ich reakcji – czy na owy uśmiech odpowiadali i czy wystarczy wyjść do innych z zachętą, aby otrzymać od nich dobro i jak najmilsze uczucia. Oczywiście zdarzali się tacy, którzy postrzegali uśmiech jako jawną kpinę i w odwecie wystawiali język, ale były to przypadki raczej sporadyczne. 
   Piękne jest jeszcze to, że przyjaźnie, które narodziły się podczas tych spotkań, przetrwały lata. Mimo, że nie było telefonów, internetu, mimo, że brak było pieniędzy na alkohol a o sushi nikt nie słyszał, to jednak cała grupa znajdywała czas i okazję, żeby spotkać się przy herbacie i cieście. Bo kiedy ludzie dobrze się rozumieją nie potrzeba niczego więcej. 

    Co więc taki „Kwiat kalafiora” może wnieść w nasze życie?
   Żebyśmy szanowali tą pracę, którą wykonuje nasza mama, nasz mąż, babcia, ciotka czy ktokolwiek inny; pracę, której nie dostrzegamy, ale która jest. Może czasami warto wyciągnąć odkurzacz z maminych rąk i samodzielnie poodkurzać, porzucając na chwilę internet czy książkę.
   Możemy też spróbować – jak bohaterowie tej książki – uśmiechać się serdecznie do mijanych codziennie ludzi i możemy zaobserwować ich reakcję. Czy na dobro faktycznie odpowiada się dobrem? Czy to po prostu czysta fikcja literacka? Cóż, trzeba przekonać się samemu. 


„Przytulnie było po prostu z tymi ludźmi – niezamożnymi, niezaradnymi i pozbawionymi siły przebicia. To dlatego goście w Borejków siedziwli zawsze dłużej niż wypadało, a nie jeden z nich zasiedział się i do późnej nocy, choć często jako jedyny poczęstunek wjeżdżała na stół herbata i chleb z dżemem.”

41 komentarzy:

  1. Dziś środa miło było poczytać czekam na następną środę. Myślę, że jakbym serdecznie uśmiechała się do ludzi to zapewne spotkała bym się z opinią ooo patrz z nią coś jest nie tak. W taki czasach żyjemy człowiek - człowiekowi serdeczny nie jest a szkoda. :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę przyznać, że już po dwóch tygodniach przyzwyczaiłam się do tej środy z Jężycjadą u Ciebie i niecierpliwie jej oczekuje :) Kolejna bardzo ważna nauka płynie z tej powieści. Ach jak to czasami jest ciężko wyręczyć drugą osobę w jakiejś czynności i jak trudno dostrzec ciężką pracę innych.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna nauka z tego płynie.
    Jeśli wszyscy by tak się do siebie uśmiechali, jak to by było piękniej :))


    http://triviaaboutme.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam jeszcze w czasach gimnazjum, i na początku liceum... Muszę sobie do tych książek wrócić :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mało już pamiętam co działo się w poszczególnych częściach, ale moim zdaniem coś w tym jest, że dobro/ zło wraca do człowieka.

    OdpowiedzUsuń
  6. zgodnie z Twoim życzeniem sprzed tygodnia, mam dla Ciebie kawał :D

    Kobieta w kwiecie wieku staje przed lustrem i mówi do męża:
    - Ech... przybyło mi zmarszczek, utyłam, te włosy takie jakieś nijakie... Zbrzydłam. Powiedz mi, kochanie, coś miłego!
    - Wzrok masz dalej dobry!

    OdpowiedzUsuń
  7. O ile dobrze pamietam to mama wylądowała w szpitalu bo miała wrzody? Coś mi jakiś kleik utknął w pamieci ale moze to jakaś inna ksiązka?;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kwiat kalafiora brzmi znajomo.

    OdpowiedzUsuń
  9. Daaawno, bardzo dawno już takich książek nie czytałam. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. uwielbiałam te książki i tą serię.. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Fajnie było sobie przypomnieć Kwiar Kalafiora... bo szczerze przyznam, żę nie zapadła mi aż tak w pamięci ta część

    OdpowiedzUsuń
  12. Chyba sobie w bibliotece wypożyczę :-) z chęcią bym to przeczytała znowu :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Właśnie mi się przypomniało, że moją ulubioną bohaterką z ,,Idy sierpniowej" była Pulpa. Przesłanie powieści bardzo ważne.

    OdpowiedzUsuń
  14. Wpadłam z impetem tutaj z pamięcią, że dziś środa i będzie mój ulubiony post. Nie zawiodłam się <3

    Teraz dostrzegam jak różnie postrzegałam kiedyś, to co czytałam. Dziś dostrzegłabym o wiele więcej na tych samych kartkach. Cieszę się, że trafiłam na Twój blog. Naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
  15. Chyba pomogę mamie umyć okna:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Wspaniała część Jeżycjady:)
    https://sweetcruel.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. A ja tak mało miałam wspólnego z twórczością pani Musierowicz. Chciałabym to nadrobić. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Przypomniałaś mi jak bardzo uwielbiałam takie książki i że koniecznie muszę do nich wrócić! :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Musierowicz - bardzo poczytna autorka

    OdpowiedzUsuń
  20. uwielbiam kocham wielbię tę książkę:) tyle ciepła, tyle rodzinności coś wspaniałegfo

    OdpowiedzUsuń
  21. Ciekawa książka, ale mnie ostatnio bardziej ciągnie do książek historycznych.

    OdpowiedzUsuń
  22. chyba to czytałam jak byłam młodsza:D jakoś to kojarzę :)

    OdpowiedzUsuń
  23. a nie, jednak coś znam! przecież to lektura była, w czasach, kiedy jeszcze lektury czytałam:P

    OdpowiedzUsuń
  24. Nigdy nie przepadałam specjalnie za Musierowicz.

    OdpowiedzUsuń
  25. Kojarzę okładkę, ale chyba jej nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  26. Aach! Jak to miło poczytać czasem o Jeżycjadzie. Albo samą Jeżycjadę. Aż nabrałam ochoty, żeby znów przeczytać "Kwiat kalafiora". :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Ostatnio właśnie zabrałam się za "Jeżycjadę";) "Kwiat kalafiora jest dopiero przede mną;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Oooo, czytałam! Tylko strasznie dawno :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Chętnie przeczytałabym "Jeżycjadę", bo od Musierowicz czytałam jedynie "Małomówny i rodzina", które przez pierwsze 20 stron mnie nudziło, ale potem... Do tej pory pamiętam prędkość, jaką osiągnęły moje gałki oczne sunąc po linijkach tekstu! :D

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nową recenzję,
    Przerwa na książkę
    Snapchat: przerwa_ksiazke

    OdpowiedzUsuń
  30. Ach, kiedy ja to czytałam! Miło było sobie przypomnieć fabułę ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Dżizas jak ja kocham te książki! Wiesz zmotywowałaś mnie,żeby znowu przeczytać cały cykl ^^

    OdpowiedzUsuń
  32. Coraz bardziej podoba mi się ta seria. :D Zapewniam, że przeczytam. Wszystkie, od początku! <3

    OdpowiedzUsuń
  33. Ojejuuu *.*. Jak ten jeżyk słodziutki *.*.
    Cykl Małgorzaty Musierowicz wspominam bardzo miło, choć niestety niewiele z niego pamiętam, tak dawno go czytałam. Co prawda niedawno czytałam na konkurs "Idę sierpniową", ale i tak xd.
    Naprawdę cieplutka seria ^^.
    City of Dreaming Books

    OdpowiedzUsuń
  34. może zostanę zastrzelona za to, co napiszę...ale do Musierowicz starałam się wiele razy przekonać jako dziecko, teraz mam dwie córki - kto wie, może w końcu się uda :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Kiedyś zdobędę całą serię, ułożę na swojej własnej półeczce, będę na nią patrzeć i przeczytam w końcu chronologicznie! Taki jest plan. Taki jest cel.
    A mnie Jeżycjada zawsze kojarzyła się bardziej z jeżynami niż jeżami, hihi :D

    Pozdrowienia z Po drugiej stronie książki od Książniczki

    OdpowiedzUsuń
  36. Nie znam tej serii, będę musiałam nadrobić braki. Chyba czytałam w dzieciństwie ,,Kwiat kalafiora", ale już nic nie pamiętam :)

    OdpowiedzUsuń
  37. Kiedyś czytałam chyba wszystkie części a już trochę mi się zapomina, z chęcią bym sobie wszystko dokładnie przypomniała;)

    OdpowiedzUsuń
  38. Obiecałam sobie również przeczytać cała Jeżycjadę. Chyba mnie zmobilizowałaś, żeby się dłużej nie ociągać.

    OdpowiedzUsuń