Strony

2 gru 2015

"Zwyczajny dzień" Nina Majewska-Brown



    Nina Braun jest matką, chociaż trudno jest określić dla ilu dzieci. Na pewno jest nią dla małej Klary, która chodzi do podstawówki i jest aż nazbyt rezolutną dziewczynką; bez wątpliwości jest też mamą Antosia, niespodzianki, która zaskoczyła ją już po czterdziestce. Niektórzy bez cienia zawahania a niektórzy z powątpiewaniem, ale w końcu przyznają, że jest też mamą dla Jaśka, który zginął w wypadku i który na zawsze już pozostanie szesnastolatkiem, bez możliwości dorośnięcia.
Jest jeszcze czwarte dziecko, dla którego Nina musi stać się matką, chociaż jest to dla niej trudne i bolesne. Ale kto powiedział, że życie jest proste?

    Ninę niektórzy z Was znają z książki „Wakacje” autorstwa Niny Majewskiej-Brown. Jeśli macie w planach czytać tamtą książkę, to odpuśćcie sobie recenzję a przynajmniej kolejny akapit, gdyż nie da się opowiedzieć o tej części, nie zdradzając tajemnic poprzedniej. 

"Zaczęłam być na nowo zadowolona z życia, a tymczasem okazuje się, że szczęście jest jak puszysty kocur: przychodzi kiedy chce, i odchodzi, kiedy chce."

    W jednej chwili może zdarzyć się wiele; może przypiec się ciasto, w przygotowanie którego włożyło się masę czasu. Może zepsuć się samochód, który kosztował wiele pieniędzy, na które trzeba było ciężko pracować. Może stłuc się porcelanowa filiżanka, którą prababcia uratowała z wojny i która niosła ze sobą ogromny sentyment. Może zdarzyć się wiele. Ninie w jednej chwili zdarzyło się to, że straciła męża i syna i musiała szybko się pozbierać, bo do opieki została jej jeszcze córka i zalążek dziecka, który od niedawna tkwił w jej brzuchu i który rósł, nie zważając na żałobę. Gdyby tego było mało, już po pogrzebie, kobieta dowiaduje się, że jej mąż, ten wspaniały, szlachetny człowiek, którego tak teraz opłakiwała, zdradzał ją i z tego romansu urodziło się dziecko, Marianna.

   W „Zwyczajnym dniu” dowiadujemy się, że u Niny wszystko gra; zamieniła wielki dom na niewielkie mieszkanie, urodziła Antosia, wychowuje Klarę przy pomocy uroczej, młodej Anny a jej knajpa wspaniale prosperuje. Jednak autorka nie byłaby sobą, gdyby nie zaczęła podrzucać bohaterce kilku ciężkich kłód pod nogi.
   Na progu jej domu zjawia się była kochanka męża i prosi kobietę, by ta zajęła się jej córką, bo sama jest ciężko chora. A w głowie Niny kołacze się tylko pustka, bo nie rozumie tej prośby i sytuacji. Jak często w filmach czy w książkach zdarza się, żeby kochanka prosiła zdradzaną żonę o opiekę nad dzieckiem? Takie historie to tylko na średniowiecznym francuskim dworze, albo w teatralnej grotesce. 

    Ta książka w dużej mierze opiera się na poczuciu zdrady wobec kogoś, kogo już nie ma. Jak wybaczyć umarłemu, skoro nie miało się okazji nawet zapytać „dlaczego?”. Jak zrozumieć, skoro żadne pytania nie zostały zadane, skoro nie było okazji spojrzeć w oczy osoby, która tak mocno nas zraniła i zobaczyć, co w tym oczach się znajduje? Nie da się krzyczeć i kłócić z nagrobną płytą, nie da się wylać żalów marmurowemu kamieniowi, pod którym leży ten, co zawinił. Nina została sama z całym tym uczuciem żalu i niezrozumienia i kiedy już myślała, że się pozbierała, że stanęła na nogi – los dał jej obuchem w głowę po raz drugi i wystawił ją na ciężką próbę. Czy jakakolwiek kobieta zdecydowałaby się wychowywać dziecko swojego męża, o którym nie miała pojęcia? Szczególnie kiedy mąż nie żyje a na utrzymaniu ma się dwójkę własnych małych dzieci?

    Niektórzy zarzucają autorce, że ta część sagi nie była tak przejmująca, jak poprzednia. Ale ileż można wymyślić zwrotów akcji, by tragedia nie zaczęła się zmieniać w groteskę? Ta część jest o wiele spokojniejsza, ale to nie oznacza wcale, że mniej tragiczna; tutaj cały dramat nie polega na tym, że traci się kogoś bliskiego, tutaj wszystko zamyka się w decyzji, czy można czuć się odpowiedzialnym za czyny zmarłych. Kobieta wie, że zgadzając się na opiekę na dziewczynką, podpisałaby tym samym pakt, który zobowiązywałby ją do codziennego patrzenia na dowód zdrady męża. Do wychowywania, do okazywania sympatii i do pomocy osobie, której w idealnym planie, jaki Nina sobie założyła, nie było.


   Bardzo gorącą polecam tą książkę wszystkim tym, którzy chociaż raz zadali sobie pytanie, czy znaleźliby w sobie siłę, gdyby wszystko to, co mają, poszło w cholerę. Nina daje odpowiedź – tak. Wszyscy dalibyśmy sobie radę, bo jesteśmy silniejsi, niż się nam zdaje.  



29 komentarzy:

  1. Po twojej recenzji uważam,że taka książka dałaby mi coś do myślenia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, to wielka prawda, ze jestesmy silnijesi niz myslimy ! Bog daje nam tyle krzyzy, ile jestesmy w stanie udziwgnac!
    A czy Ty musisz, droga Agatko wciaz takie zawile i skomplikowane ksiazki wybierac, jak naprawde zawile i skomplikowane jest nieraz nasze zycie??

    Ale to dobrze ! Warto wiedziec jak ono nieraz potrafi nas zaskoczyc, zadziwic, unieszczesliwic, czy doladowac nas w najmniej nieoczekiwanym momencie, ogromem nieszczesc, a moze tez i ogromem niespodziewanej SILY, ktora mamy w sobie, czesto nie wiedzac o tym, i potrafimy wtedy wlasnie, w takim trudnym momencie naszego zycia, z siebie wykrzesac!!

    Dziekuje Ci bardzo Agatko, za polecenie tej ksiazki. Bardzo zainteresowalas mnie to ksiazka i zachecilas do jej przeczytania, Twoja jak zwykle wspaniala recenzja!!

    Pozdrawiam Cie cieplo, Agatko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co ja poradzę, że takie książki się pchają w moje ręce? :)

      Miłej lektury życzę, Elu :)

      Usuń
  3. Nigdy nie czytałam, ani nawet nie słyszałam o tej książce.
    Nie słyszałam także o 'Wakacjach'.
    http://tuniemanicciekawego.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwszy tom mamy, nie wiedziałam, że już wyszedł ten drugi. Nie czytałam za bardzo wpisu, bo nie wiem, czy nie będziemy kupować kontynuacji.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawa lekturka, a ja jestem w smutnym nastroju, bo zamknęli mój ukochany antykwariat:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mogli?! Zrobili chociaż wcześniejszą wyprzedaż?

      Usuń
  6. piękne podsumowanie recenzji:) pewnie, że jesteśmy silniejsi niż nam się wydaję, szczególnie my kobiety mamy w sobie tą siłę, dzięki której jesteśmy w stanie góry przenosić;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wystarczyła okładka, a ja tę książkę mogę przeczytać!
    Do tego Twoja recenzja sprawiła, że na pewno po nią sięgnę! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Brzmi ciekawie ;) Jestem ciekawa jak postąpiła bohaterka, tzn. domyślam się, ale zastanawiają mnie jej dalsze losy i to jak poradziła sobie z rozczarowującym faktem.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam tę książkę w planach. Cieszy mnie, że skłania do wielu refleksji.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałam już jej jedną książkę, podobała mi się, chętnie przeczytałam i tę:)

    OdpowiedzUsuń
  11. W sumie to tylko książka, ale życie pisze przeróżne scenariusze, a człowiek potrafi wiele znieść, zrozumieć i wybaczyć. Co nie zmienia faktu, że zakończenia jestem bardzo ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja ostatnio czytam i czytam ale książki kulinarne :-) pochłonęły mnie bez reszty, poświęcam im każdą wolną chwilkę. Ale z chęcią bym sięgnęła po tą książkę, zaciekawiła mnie bardzo :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Właśnie skończyłem czytać "Boginkę", więc może sięgnę po tą książkę, bo zapowiada się ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. nie wiem czy mi te klimaty odpowiadają:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie - też się nad tym zastanawiam.

      Usuń
    2. mam identycznie bo wolę książki z niecco letszą fabułą, a jeżeli już coś głębszego to ma mnie tak wkręcić, że zapomnę o rzeczywistości! :)

      Usuń
  15. Fabuła może być zaiste niezła :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Lubię takie ambitniejsze książki, które niosą za sobą ,,coś więcej" :-)

    OdpowiedzUsuń
  17. Faktycznie przed trudną decyzją bohaterka została postawiona...

    OdpowiedzUsuń
  18. A ja właśnie te książki ( Oprócz Zwyczajny dzień jeszcze Wakacje) w tym roku wpisałam na moją książkową listę prezentową. Po Twojej recenzji już wiem, że będę z nich zadowolona i pewnie "pochłonę" je w ekspresowym tempie.

    OdpowiedzUsuń
  19. W książkach życie zagmatwane ;) "Zaczęłam być na nowo zadowolona z życia, a tymczasem okazuje się, że szczęście jest jak puszysty kocur: przychodzi kiedy chce, i odchodzi, kiedy chce." Tak to właśnie ze szczęściem bywa.

    OdpowiedzUsuń
  20. Zaciekawił mnie historia, matko szkoda, że brak czasu na książki :(

    OdpowiedzUsuń
  21. Ooj narobiłaś mi ochoty na przeczytanie właśnie tego typu książki ! :) Jak najbardziej jest w moim guście :)

    http://paastyle.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń