Strony

17 mar 2016

Zabierzcie ode mnie tę książkę! "Kamień i sól" V. Scott



   Często niestety mam tak, że książki, które zachwycają większość czytelników mnie okropnie irytują i odrzucają z mocą bomby atomowej. Tak było przy „Pięćdziesięciu twarzach Grey'a” i tak jest przy – ponoć – bestsellerowej sadze Victorii Scott o Telli, która bierze udział w piekielnym wyścigu.

   Jeśli nie chcecie czytać niepochlebnej opinii o tej książce bo ją lubicie, albo chcecie przeczytać to lepiej uciekajcie gdzie pieprz rośnie. Bo niestety nie będzie miło i słodko. 

   Na pierwszą część miałam okazję ponarzekać kilka miesięcy temu a teraz przyszedł czas na tom drugi zatytułowany „Kamień i sól”. Główna bohaterka, nastoletnia Tella to zwykła amerykanka, która miała to nieszczęście, że jej brat zapadł nagle na nieznaną nikomu chorobę. Ich rodzice zamiast szukać pomocy u lekarzy rodem z „Grey's anatomy” i „Ostrego Dyżuru” przeprowadzili się na głęboką wieś, oddaloną od cywilizacji kilkanaście kilometrów. Natura miała pomóc chłopcu odzyskać zdrowie, chociaż on i tak całe dni spędzał w łóżku. Ale w sumie to Ameryka i absurdy są tam na porządku dziennym.

   Pewien czas później Tella otrzymuje tajemniczą wiadomość i po kilku przygodach i po ani jednej chwili zastanowienia ląduje na arenie Piekielnego Wyścigu – czegoś na kształt Igrzysk Śmierci, które nie trzymają się kupy i rzeczywistości.
   Organizatorzy wyścigu, aby pozyskać uczestników, specjalnie pozarażali ich bliskich, aby dać im motywację do udziału w ich głupiej grze. I to nawet byłby ciekawy zabieg literacki, gdyby nie to, że otaczająca ich codzienność jest taka, jak nasza – a wątpię czy w rzeczywistości nikt nie zgłosiłby zaginięcia setki osób i nie wpadłby na trop dziwacznego wyścigu, który odbywa się na pustyni, w dżungli, na oceanie i w górach. Przecież mamy satelity! Nie tak łatwo jest przegapić grupę osób na pustyni!
    
    Poza tym muszę wspomnieć o Pandorach – są to pomocnicy wszystkich bohaterów; ich zadaniem jest dbanie o swojego pana i poprowadzenie go do wygranej, którą jest lekarstwo dla bliskiej im osoby. Wszystko pięknie, tyle tylko, że Pandory klują się z jajek i nie jest to wcale ptactwo. Autorka albo nie uważała na lekcjach biologi, albo ma je w głębokim poważaniu, ponieważ z jaj wykluwały się lwy, lisy i inne ssące. Aż dziw, że sami uczestnicy nie wykluli się z jaj, chociaż kto wie co czeka nas w części kolejnej?

   Organizatorzy wyścigu zachowują się jak schizofrenicy – najpierw są mili niczym miesięczne kociaki a po chwili starają się zabić uczestników na każdy możliwy sposób. Kiedy Tella i inni przyzwyczaili się już do swoich zwierzątek wyklutych z jaj, postanowiono zorganizować zawody, podczas których owe milusie maluchy będą się zabijały; to chyba jedyny fragment tej książki, który czytało mi się w miarę dobrze i nie musiałam się do czytania przymuszać- był na tyle realistyczny, że zaczęłam się zastanawiać czy autorka nie brała kiedyś udziału w walkach psów czy kogutów.

   Ah, wątek miłosny! Tella i jeden z uczestników – Guy – czują do siebie tak zwaną miętę. I wszystko jest pięknie, słodko i różowo, miłość kwitnie pośród śmierci i krwi, do momentu gdy chłopak martwiąc się o dziewczynę radzi jej większą ostrożność i przypomina jej, że kilka razy pomógł jej ujść z życiem. Od tej pory duma Telli przerasta szczyt Mount Everest i dziewczę jest oburzone przez pół książki, że Guy ośmielił się tak ją znieważyć – ja się pytam: w którym momencie ją znieważył? Nie zrozumiem chyba nigdy tej bohaterki...
   Poza tym, jej przyjaciele i wrogowie padają jak muchy a o czym myśli nasza kochana Tella? Nie o tym jak radzi sobie jej rodzina, nie o tym jaki ten świat jest brutalny i nie o tym, że chciałaby od tego wszystkiego uciec i popłakać w spokoju w kącie. Nie! Ona myśli o … truskawkowym shake'u!

   I proszę wytłumaczcie mi to zdanie, bo ja głowiłam się nad nim kilka chwil i nadal nie wiem jak inaczej można być niepokojącym:

„Guy Chambers jest tak niepokojący jak to tylko możliwe, ale nie w taki sposób, że zastanawiasz się, czy zabije cię we śnie.”

   W jednej z recenzji przeczytałam, że „zakończenie zniszczyło mnie emocjonalnie.” Cóż, mnie emocjonalnie wykończyła cała książka i już przy czternastej stronie narzekałam, że przede mną tyle męczarni. Tak osłabiło mi to organizm, że teraz leże w łóżku z jakimś choróbskiem i ciężko jest mi podnieść głowę, bo wtedy czuję jak mózg napiera mi na czaszkę... zaraz, zaraz a może to tajemniczy organizatorzy mnie czymś zarazili i teraz ktoś, kto mnie kocha dostanie jajko z ssakiem w środku i zostanie przetransportowany do dżungli, gdzie będzie musiał bawić się w Jamesa Bonda?

   Możecie mnie krytykować za tą krytykę i zademonstrować mi buntowniczego focha, ale ta książka mnie przeraża; na pozór lekki styl autorki przypomina mi wypracowanie gimnazjalistki na temat: „opisz abstrakcję, która kompletnie nie ma sensu.” Ale cóż... to jest w blogosferze takie cudowne, że mogę powiedzieć, że nie cierpię tej serii a wy mnie na stosie nie spalicie, najwyżej na stosie internetowym.


   Idę chorować dalej a wy przemyślcie, czy na pewno chcecie poznać się z tą książką. Osobiście nie polecam. Na swoim przykładzie wiem, że "Kamień i sól" wywołuje choroby. 


67 komentarzy:

  1. Czytałam ,,Ogień i woda", niestety nie odczułam tej rewelacji, co inni uczestnicy. Gdy skończyłam ją czytać, wiedziałam, że ,,Kamień i sól" nigdy nie zagości w mojej biblioteczce. Widzę, że ta część jest jeszcze koszmarniejsza, niż pierwsza. Miałam nadzieję, że to będzie dwutom, ale widzę, że jeszcze planowany jest ciąg dalszy. Na pewno bym się nie zmuszała do czytania tej lektury :) Zdrowiej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie chciałam tej książki - sama przyszła pocztą, widać została wysłana "odgórnie".
      Boję się, że tych części będzie jeszcze trochę...

      Usuń
  2. Haha, trochę śmiechłam na tej recenzji :D Tak pięknie zjechałaś tę książkę. Ja jeszcze nie miałam z nią przyjemności (a może nieprzyjemności?), ale mam ochotę zobaczyć o co z nią chodzi. Trochę mnie odstraszyłaś, ale dzięki temu będę przygotowana, że nie mogę spodziewać się czegoś dobrego :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że wywołała śmiech - we mnie tylko irytację :)

      Usuń
  3. Nie moja bajka :P jakoś mnie nie przekonuje fabuła, więc nie dziwi mnie Twoja recenzja :P

    OdpowiedzUsuń
  4. ...czyli masz dobry gust :D Nie popłuczynki, które często ludzie tłumnie kupują i czytają :*

    OdpowiedzUsuń
  5. hahaha nooo umiesz pisać! dawno nie czytałam takiej recenzji! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Recenzja w całości jest "zasługą" książki :) gdyby nie była taka okropna to i recenzja by taka nie była :D

      Usuń
  6. Nie czytałam. Poprzedniej części również. Raczej nie będę na nią tracić czasu.
    Masz świetny styl pisania, lekki i zabawny. Z przyjemnością czytałam tą recenzję, mimo że nie była to pozytywna krytyka. :)
    Pozdrawiam,
    http://dikawian2.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dziękuję bardzo :) i chętnie będę Cię tu oglądać częściej :)

      Usuń
  7. Do tej pory przeczytałam kilka zachwalających recenzji tej książki, jesteś pierwsza, która jej nie chwali:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też chyba pierwszy raz czytam krytyczną recenzję;) na razie na pewno sobie tę książkę daruję.

      Usuń
  8. Czasami nachodzi mnie myśl, żeby sięgnąć po tę serię, ale nie czuję jakiejś wielkiej ochoty, więc pewnie za jakiś czas zapomnę o książkach pani Scott. I jak widzę, na dobre mi to wyjdzie.
    PS Mam nadzieję, że nie pogniewasz się na mnie za zwrócenie uwagi, ale do tytułu wkradł Ci się błąd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że "tę" a nie "tą"? Zawsze mam z tym problem :D

      Usuń
    2. A to u mnie normalne, że błąd tu sieknę :D

      Usuń
    3. a myślałam, ze tylko ja taka zdolna jestem:P

      Usuń
    4. Każdy robi błędy, więc to nie tragedia :)

      Usuń
  9. Ja Cię nie spalę na stosie, pierwszy raz słyszę o tej książce. Ale jakby wszystkim podobało się to samo, to by było nudno.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciężko mi ocenić, ponieważ nie czytałam ani jednej części. Ale czuję wyrzut emocji po twojej recenzji. Czytałam recenzje tej książki były - dobre. Ale wiesz jak to jest...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no czasami recenzje trochę przesadzają... :)

      Usuń
  11. Cieszę się że przeczytałam Twoją recenzję. Dzięki niej wiem że nie jest to książka dla mnie :)
    Pozdrawiam Pośredniczka

    OdpowiedzUsuń
  12. Widzę, że książka ta wywołuje różne emocje. Muszę ją sama przeczytać, by przekonać się, czy mi się spodoba.

    OdpowiedzUsuń
  13. To już wiem po co nigdy nie sięgnę. :D no ale w sumie i tak nie moje klimaty. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak często bywa z szeroko rozreklamowanymi książkami. Mnie np.nie pasowało kilka znanych i chwalonych książek S.Kinga, za to Mastertona uwielbiam. Gdy książka mnie nudzi, daję sobie z nią spokój, szkoda życia i energii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak zwykle robię, ale że tą dostałam do recenzji to już stwierdziłam, że wypada przeczytać :)

      Usuń
  15. Mam w planach :)

    Ps - dopiero teraz zmieniłam twoje blogi - do tej pory miałam stary link - ale jestem szybka :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Z tym niepokojącym być może błąd tłumaczenia :) Skutecznie zniechęciłaś mnie do tej pozycji, ale ja trochę przekorna jestem i ciekawość zawsze bierze górę, czy to gniot czy nie?

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja to nawet nie słyszałam o tej książce ;) Czy nic nie straciłam,że nie słyszałam:)
    https://sweetcruel.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. Oj również „Pięćdziesięciu twarzach Grey'a” nie mogę znieść. Przeczytałam na siłę pierwszą część bo wiele osób mnie namawiało. Podchodziłam za każdym razem do niej jak do ognia, myśląc że może zaraz zmieni się moje zdanie, choć trochę. Ale nie, nawet jeszcze bardziej uważam tę książkę za bardzo "pustą". Dlatego dziękuję za następna opinię książki której wiem, że już nie ruszę. Pozdrawiam Malwina lassosnowy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grey'a to przeczytałam jedynie pięćdziesiąt stron i miałam dość :)

      Usuń
  19. Kłania się jakby gorsza podróbka "Igrzysk Śmierci". Nienawidzę książek, w których pojawiają się tak "głupie" i niedomyślne sytuacje. Jak właśnie z tym, że nikt miałby nie zauważyć zaginięcia setki osób... No cóż, dziś już chyba drukuje się wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a najgorsze jest to, że książka ma tyle pochlebnych opinii... :)

      Usuń
  20. Nie czytałam i chyba nie będę, bo czytając Greya nie doszukałam się zachwytu :-)

    OdpowiedzUsuń
  21. Znam ten ból! Podczas, gdy wszyscy zachwycają się "Grą o tron" mi udało się dotrwać tylko do połowy pierwszej książki i drugiego odcinka. Niektóre rzeczy nie są po prostu dla każdego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to ciągle przede mną :D zobaczymy, może i mi się nie spodoba :)

      Usuń
  22. Nie znam ani tytułu ani autorki.

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie znałam jej ;/ Może się nią zaciekawię ale po potopie xd
    Mój blog ♥ Serdecznie zapraszam na nowy post! Zapraszam do obserwacji. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  24. Każdy ma własny gust i nikt nie powiedział, że wszystko się musi wszystkim podobać. Ja nie czytałam tej książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem w tym, że ta książka podoba się 98% populacji blogosfery a mi nie :D

      Usuń
  25. Nie czytałam i cieszę się, że w końcu jakaś negatywna opinia! Nie cierpię, gdy wszyscy się zachwycają, lubię zacząć z neutralnego punktu ;]

    OdpowiedzUsuń
  26. Ja nie sięgam po te pozycje wokół, których jest robiony sztuczny szum... To smutne, że najgorsze książki mają największą promocję. No ale o gustach się ponoć nie dyskutuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. A mi ta seria nawet przypadła do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Ja jestem po pierwszej części, kiedyś sięgnę po drugą to pewne. Pierwsza czytało się ciekawie ale nie zagościła w moim sercu na długo :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Dobrze, że ta seria jakoś nigdy specjalnie mnie do siebie nie przyciągała :D

    OdpowiedzUsuń
  30. Pierwszy tom mi się podobał, dlatego pewnie prędzej czy pózniej skuszę się na jej kontynuacje. Szkoda, że książka Cię rozczarowała :(

    OdpowiedzUsuń
  31. Nie czytałam i na razie nie mam w planach :) Nie wszystko co popularne jest warte naszego czasu.

    OdpowiedzUsuń
  32. no to będę unikać! :-)

    weronikarudnicka.pl :-)

    OdpowiedzUsuń
  33. Yyyy :/ Nie lubię takich książek. Dzięki za recenzję, już wiem, że tej książki nie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  34. Rety! Jeśli jesteś w posiadaniu obu części ja z chęcią je przygarnę! Kuszą mnie niesamowicie, a zapewne szybko ich nie złapię w bibliotece , a na kupno - niestety mnie nie stać . Więc jak tak ich nie chcesz odeślij je do mnie! PROOSZĘ! ;D

    OdpowiedzUsuń
  35. ja bym nie dała rady zmęczyć książki... są takie co próbowałam.... ale niestety...

    OdpowiedzUsuń
  36. O popatrz, popatrz :D A ja się skusiłam na obydwa tomy i jestem ciekawa jak do mnie przemówią :D

    OdpowiedzUsuń