Dziewiętnaście minut to średni czas
trwania amerykańskiego sitcomu. W dziewiętnaście minut można
wyszykować się rano do pracy. Zjeść spokojne śniadanie. W
dziewiętnaście minut można się w kimś zakochać i postanowić,
że z tą osobą spędzi się życie. Można kupić dom. Wziąć
kredyt. W dziewiętnaście minut można urodzić dziecko. W
dziewiętnaście minut można stracić wszystko
Lacy była szczęśliwą matką dwóch
synów; starszego, odnoszącego sukcesy w sporcie Josha i młodszego,
nieco lękliwego, skupionego na nauce Petera. Kochała ich obu tak
samo i za każdego z nich skoczyłaby w ogień, jak na matkę
przystało. Niestety śmierć nie dała jej szansy zamienienia się z
ukochanym synem i bez słowa wyjaśnienia zabrała go, powodując
wypadek samochodowy. Złoty sportowiec, ukochany Josh umarł i Lacy
nie była już matką dwóch chłopców.
Wiedziała jednak, że został Peter i
że dla niego musi być silna. Wstawała więc co rano, robiła
śniadanie swojemu mężowi i synowi, prała ich skarpetki i plotła
wokół nich sieć bezpieczeństwa i miłości. Ale sieć nie była
widocznie zbyt ciasna, bo przez jakąś szparę wdarło się zło,
które kazało Peterowi sięgnąć pewnego poranka po pistolet ojca,
pójść do szkoły i zastrzelić swoich kolegów i koleżanki.
„Na poczucie szczęścia nie składała
się jedynie suma suchych faktów, ale również to, w jaki sposób
zdecydowaliśmy się te fakty zapamiętać.”
W ciągu 19 minut Peter zmienił życie
większości mieszkańców miasteczka. Zabrał swoim sąsiadom synów,
córki, sobie zabrał przyszłość a swojej matce ostatnie dziecko.
Czy Lacy nadal była matką, skoro uważała, że to nie jej syn, ale
ktoś całkiem obcy strzelał wtedy jego rękami? Czy przestaje się
być matką, gdy twoje dziecko odbiera życie innym?
Jodi Picoult, moja ulubiona pisarka,
kobieta niezwykłego pióra, która w poprzednim życiu z pewnością
była samym Homerem, kilka lat temu napisała i wydała książkę
„Dziewiętnaście minut.” Była ona inspirowana zdarzeniami,
które miały miejsce w pewnym z amerykańskich miasteczek, gdzie
pewien nastolatek wszedł do swojej szkoły i zastrzelił kolegów,
których znał od lat. To historia o tym, jak prześladowania po
latach zbierają ponure żniwo. Jak wyzwiska i poszturchiwania na
szkolnym boisku zmieniają się z czasem w czystą nienawiść,
której nic nie jest w stanie zatrzymać.
„Ale niewykluczone, że zło powraca,
ponieważ tylko dzięki temu jesteśmy w stanie pamiętać, czym jest
dobro.”
Jednak dzisiaj, kiedy przeglądałam tą
książkę, żeby ją wam zrecenzować i szukałam cytatów, które
was zachęcą jeszcze bardziej, to zauważyłam, że większość tej
historii kręci się wokoło matki. Mamy, która ciągle stoi na
uboczu, jakby nie wiedząc jak ma się zachować. Która jest
wyrzutkiem w mieście, w którym mieszkała od zawsze, bo nagle się
okazało, że wydała na świat potwora. Która nie rozumie
zachowania swojego syna, ale która nadal go kocha i której serce
wyrywa się do niego. Która nie rozumie swojego męża, który mówi:
„Nie mam już syna.”
Kiedy rodzi się dziecko ma się wobec
niego plany; niby mimochodem, w żartach mówimy: „O, będzie
baletnicą”, „Kiedyś będzie znanym piłkarzem!”, „Z
pewnością ten maluch osiągnie kiedyś wiele!”. Nikt nie mówi,
nikt nawet nie pomyśli „Być może kiedyś moje dziecko skrzywdzi
kogoś tak mocno, że aż braknie mi tej miłości którą mam.” A
jednak tak się czasami dzieje; mimo wychowania, mimo otaczającej
miłości, nagle okazuje się, że nasza słodka córeczka jest
zdolna do zamordowania kogoś z zimną krwią. Do strzelenia prosto w
czyjeś serce. I wtedy nagle bycie rodzicem staje się cholernie
trudne.
Jak daleko sięga miłość matki?
Przez oceany, przez góry, przez szum respiratora. Sięga dalej niż
przestrzeń kosmiczna, niż przejechane kilometry, niż
nieporozumienia i kłótnie. Sięga dalej niż więzienne, zimne
kraty, niż nienawiść w oczach dziecka i dalej nawet niż sięga
śmierć.
„Wszyscy zapamiętają jedynie te
dziewiętnaście minut z życia Petera. A co z pozostałymi
dziewięcioma milionami? Lacy będzie musiała zostać ich
strażniczką, bo inaczej zaginie pamięć o tamtym dawnym Peterze."
PS – Zauważyliście jakie to
wspaniałe, że większość książek można zrecenzować z różnych
perspektyw? Chociażby i tą; mogłabym pisać o prześladowaniu w
szkole, o presji wśród rówieśników, o utracie życia przez jeden
błąd albo właśnie o roli matki w tym wszystkim. Każdy z nas może
odbierać książkę na swój sposób i na swój sposób ją
opisywać. I to jest w tym wszystkim chyba najlepsze.
Piękna recenzja. Temat, którego podjęła się autorka jest trudny ale warty poznania. Na pewno można na niego patrzeć z różnych perspektyw. Nie czytałam ale to zmienię :)
OdpowiedzUsuńPolecam :P i w sumie jak nie przeczytasz to się obrażę :D
UsuńBardzo lubię tą autorkę, pisze niesamowicie. :-)
OdpowiedzUsuńJest nieziemska :)
UsuńZazdroszczę Ci tej lektury, bo sama mam na nią ogromna ochotę ;)
OdpowiedzUsuńThievingbooks
Kochana, u mnie Jodi zajmuje całą jedną półkę :)
Usuń19 minut kupić dom i wziąć kredyt? Chyba nie w Polsce :D
OdpowiedzUsuńW sensie, w 19 minut podpisać umowę o dom i umowę o kredyt P: dwie różne sytuacje :)
UsuńPierwszy raz słyszę o tej autorce, jednak skoro polecasz jej ksiażki, z penwością po nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńAktualnie zaczytuję się w "Drugim spojrzeniu", ale całą twórczość Picoult mam w planie :)
OdpowiedzUsuńI jak Ci się podoba? :)
UsuńCzytałam "Bez jej zgody", podobała mi się ta książka.
OdpowiedzUsuń"Bez mojej zgody" :)
UsuńUwielbiam prozę Picoult. Mam w planach tę książkę.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się to co napisałaś w PS :)
OdpowiedzUsuńA po książkę kiedyś z pewnością sięgnę, bo choć trochę przerażająca, wydaje się ciekawa.
Sięgnij po którąkolwiek książkę Picoult a się zakochasz :)
UsuńO autorce słyszałam wiele dobrego, więc muszę się w końcu zabrać za jej twórczość ;-)
OdpowiedzUsuńZachęcam Cię do tego :)
UsuńMyślę, że warto byłoby się z książką zapoznać ;)
OdpowiedzUsuńDobrze myślisz :)
UsuńTrafiłaś dokładnie w mój gust, muszę przeczytać. Cieszę się, że tu zajrzałam :)
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię serdecznie jak najczęściej :)
Usuńja czytałam tą książke! Piękna.. :)
OdpowiedzUsuńMożna się przy niej popłakać :)
UsuńPięknie napisałaś tę recenzję. Na prawdę ujął mnie sposób w jaki opisałaś tę miłość matki i te plany wobec dzieci, jejku! Wszystko mi się tutaj podoba. <3
OdpowiedzUsuńOgólnie w jednym z seriali, które oglądałam miała miejsce również taka scena - gdzie szary chłopiec, pewnego dnia wkroczył do szkoły z bronią - chciał zemsty za wszystkie wyzwiska, za odsunięcie go na ubocze, bo nie był piękny i bogaty. Ostatecznie zabił jednak tylko siebie.
Dziękuję! ^^
UsuńCo do serialu - szczęście w nieszczęściu, że nie zabił innych... ludzka psychika jest bardzo krucha a wiele osób niestety o tym zapomina i później dzieją się tragedie...
A proszę ;-)
UsuńO tak. Myślę, że takie rzeczy powinno się wpadać ludziom od dziecka. Jednak chyba niektórym to umyka i później znajdują rozrywkę w dokuczaniu innym. :-/
Świetna książka i masz rację, że w analizowaniu jej można skupić się na kilku różnych aspektach. Mnie chyba najbardziej przeraziło zakłamanie jego koleżanki, kompletnie nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy na koniec. Ale matka też miała niezwykle ciężką rolę. Nie wyobrażam sobie, co musi czuć kobieta w podobnej sytuacji.
OdpowiedzUsuńOj, ta smarkula mnie zdenerwowała okropnie. Chociaż i jej historia nie była do końca łatwa... Najsmutniejszy był koniec tego wszystkiego.
UsuńKurczę, nie wiem czy to temat/typ książki, który chciałabym przeczytać, ale Twoja recenzja naprawdę, mocno mnie poruszyła. Takie zatrzymanie wszystkich atomów, czy coś wokół mnie. Wow.
OdpowiedzUsuńŁał... Ładnie to powiedziałaś :)
Usuńtyle przeczytałam recenzji, tyle widziałam okładek, tyle słyszałam o książkach Jodi Picoult, ale przeczytać chociaż jednej nie potrafię. nie umiem tego racjonalnie wytłumaczyć, ale jest coś, co mnie powstrzymuje przed książkami tej autorki. ech, ja to jednak jestem dziwna:P
OdpowiedzUsuńA dla Grey'a się przełamałaś! :P
Usuńi nie wyszło mi to na dobre :P
UsuńFaktycznie książki można recenzować z różnych perspektyw i to jest piękne. To również świadczy o tym, że recenzji nigdy za wiele. Książkę mam w planach, jednak raczej dalszych :)
OdpowiedzUsuńIm więcej recenzji tym lepiej :)
UsuńChciałabym przeczytać, gdyż bardzo lubię książki tej pisarki. W pamięci utkwił mi mocno szczególnie jeden tytuł "Czarownice z Salem Falls" - Jodi Picoult.
OdpowiedzUsuńnie znam ziomki autorki ciekawam czy by mi się jej twórczość spodobała:)
OdpowiedzUsuńNie lubię jej książek. Jakoś nie mogę przez nie przebrnąć.
OdpowiedzUsuńFabuła tej książki przeraża, bo właśnie takie potrafi być życie, nieprzewidywalne. Lubię twórczość tej autorki, ale tej książki nie czytałam, jednak nadrobię to :-)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to perspektywy, czy wielowątkowość sprawia, że książę może interpretować w dowolny sposób, ale jak najbardziej jest to dobre, bo mamy nad czym pomyśleć.
Do tej pory pamiętam jakie ta książka wywarła na mnie wrażenie.
OdpowiedzUsuńHm...Twoja recenzja pobudza i o to w tej działalności chodzi, aby zachęcić:)
OdpowiedzUsuńPS dziękuję za miłe słowa :)
Bardzo smutna historia a zarazem ciekawa. Postaramy się zapamiętać ten tytuł!
OdpowiedzUsuńOdwiedzam blogi i nieustannie ta Jodi. Chyba muszę w końcu sięgnąć po jej twórczość :)
OdpowiedzUsuńpo Twojej recenzji mam ochotę przeczytać tą książke;)
OdpowiedzUsuńWow, książka mnie zaciekawiła. Masz smykałkę do recenzji :D
OdpowiedzUsuńolusiek-blog.blogspot.com- klik!
Konkurs z okazji 2 urodzin bloga- klik!
Bardzo chcę poznać jakąś książkę autorki. Widzę, że potrafi ona mocno poruszyć :)
OdpowiedzUsuńO kurczę, książka musi być ciekawa. Ale w skórze tej matki nie chciałabym być nigdy!
OdpowiedzUsuńŚwietne napisana recenzja! Muszę ją przeczytać!
OdpowiedzUsuńCiekawe, lubię dzieła z motywem matki, świetna recenzja:)
OdpowiedzUsuńTyle ludzi, tyle poglądów :) Uwielbiam Picoult, choć ostatnio znalazłam niezłą konkurencję- Diane Chamberlain :)
OdpowiedzUsuńksiązka nie dla mnie, ale zgadzam się z PS. własnie dlatego wole książki niż filmy. czytając można spojrzeć na historię ze swojej perspektywy, natomiast ekranizacja narzuca nam z góry określoną drogę.
OdpowiedzUsuńWłaśnie to uwielbiam w sztuce - że każdy widzi w niej to, co sam chce i czego potrzebuje :)
OdpowiedzUsuńAgatko recenzja super :)) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam autorkę, więc oczywiście przeczytam i tę książkę :)
OdpowiedzUsuńGenialna recenzja tak pięknej książki, dzięki twojej recenzji aż chce się przeczytać tą książkę 😊
OdpowiedzUsuńhealthybeautylifestyle
Nigdy nie czytałam, ale muszę chyba się zainteresować tą książką i jej autorką.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, w końcu jestem zachęcona do przeczytania książki tej autorki (jeszcze nie znam jej twórczości).
OdpowiedzUsuńPolecę Ci film w podobnym klimacie, mną wstrząsnął: "Musimy porozmawiać o Kevinie" z cudowną Tildą Swinton. Polecam!
Pozdrawiam,
http://magiel-kulturalny.blogspot.com/
Książki pani Picoult jeszcze ciągle przede mną ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam krótko po premierze, wywarła na mnie spore wrażenie. Fajnie w książkach jest waśnie to, że każdy daną pozycję może odebrać na swój sposób.
OdpowiedzUsuńkażdą książkę można interpretować na wiele sposobów. Miałam to na Wiedzy o literaturze. Mieliśmy nawet takie zadanie zinterpretować dzieło na zaliczenie! I każdy student miał inny aspekt. Ja miałam pod względem religijnym :D
OdpowiedzUsuńpowiedziałaś na końcu to samo co mówi zawsze mój wykładowca od Wiedzy o Literaturze i Antropologi. Masz całóci na inny całkowitą rację, każdy zwróci uwagę w książce na co innego ^^
OdpowiedzUsuń