Strony

18 wrz 2015

Setny post! Podziękowania, oklaski i "Dochodzenie. Na styku"

    Ilu z was pamięta, że pewnego zimowego, styczniowego popołudnia przeniosłam się tutaj z onetu i zaczęłam nowy rozdział w swoim blogerskim życiu? Zapewne znajdą się tacy szczęśliwcy, którzy są ze mną od początku i mogą czytać wszystkie moje narzekania i zachwyty nad książkami. Jeśli jesteście ze mną od niedawna to niczym się nie przejmujcie, dzisiaj będziecie świadkami wiekopomnej chwili – teraz oto czytacie mój setny post napisany na tym adresie.
   Bloguję już od ponad dwóch lat i spokojnie mogę przyznać, że to już moje uzależnienie- ciężko byłoby mi teraz z tym skończyć, odejść i pozostawić was na zawsze. Chociaż i ja mam swoje chwile kiedy to mam ochotę rzucić laptopem i przestać przejmować się tym, że nikt nie chce komentować czy czytać mojej recenzji. Ale na szczęście szybko wracam do siebie.
   Z okazji setnego posta pospełniam swoje odwieczne marzenie, mianowicie, złożę podziękowania! Oscara raczej nie zdobędę, na Nobla też się nie zapowiada ani na żadną inną wielką galę transmitowaną w telewizji, więc pozwólcie mi na tą chwilę samowoli. Pamiątkowe zdjęcie po prawej (się wypiękniłam na sobotnie wesele, prawda?)
   Chciałabym podziękować przede wszystkim osobie, która jest prowodyrem mojej czytelniczej osobowości. Osobie, która wprowadziła mnie w świat książek, która uparcie słuchała jak próbuję przeczytać zdanie z bajki o Muminkach – mojej Babci. Nie wiem czy, gdyby nie ona, prowadziłabym tego bloga i czy czytałabym tyle, ile czytam – nigdy nie podziękowałam Babci za to, że dzięki niej jestem sobą. I że to dzięki niej wyrosłam na ludzi, a nie na przykład na królika!
   Nie mogłabym nie wspomnieć o swoim chłopie, który zawsze (zawsze!) czyta (naprawdę czyta!) moje recenzje i który szczerze mówi czy napisałam to z klasą czy „na odwalonego”. I który stwierdził kiedyś, że podoba mu się we mnie to, że mam pasję. Och, no i za to, że ze wytrzymuje, chociaż tak naprawdę ma ze mną raj. Tylko może nie zawsze to widać.
   Dziękuję wszystkim paniom i panom z wydawnictw, którzy mi zaufali i stwierdzili, że wyrobię się w terminie i ładnie zrecenzuję im książkę. Z terminami u mnie ciężko, tak więc dziękuję i za to, że łaskawie przymykają na to oko i kochają mnie mimo to.
   I dziękuję wam, bo bez was nie byłoby tego wszystkiego – mój słomiany zapał zgasłby szybko, gdybyście nie dolewali uparcie oliwy swoimi komentarzami i nie dawali mi znać, że jednak na coś się tutaj przydaje i że moje zdanie ma jakieś znaczenie.

Wzruszyliście się? Bo ja trochę tak.

   Nie obejdzie się bez recenzji. Tak jakoś wyszło, że na setny post trafiło na książkę wydawnictwa Marginesy „Dochodzenie. Na styku.”

   Detektyw powinien być samotnym, opanowanym i obojętnym człowiekiem, który nie czuje współczucia i nie zabiera demonów pracy do swojego domu. Jeśli jest inaczej, płaci za to wysoką cenę nie tylko on, ale i jego rodzina, która musi żyć w atmosferze niepewności, zdenerwowania i smutku.
   Detektywem, który czuje i który współczuje a co za tym idzie, takim, który cierpi przez swoją pracę jest Sarah Linden, bohaterka znanego serialu „The killing” i książki, która opowiada historię sprzed czasów serialowych.
   Zupełnym przeciwieństwem Sarah jest Holden, tajniak, który od kilku miesięcy rozpracowuje od środka narkotykowe społeczeństwo Seattle, ignorant i bezwzględny policjant. Jeśli ratuje czyjeś życie, robi to z czystego obowiązku; jeśli musi do kogoś strzelić, robi to bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia, bo wie, że taka jest jego rola w społeczeństwie. Żyje z ludźmi, których kiedyś wsadzi do więzienia i nie przejmuje się nim ani na jotę; zapewne gdyby to Sarah była na jego miejscu, to żaden diler nie trafiłby za kratki.

   „Dochodzenie. Na styku” to czas, kiedy ta dwójka się nie zna i nic o sobie nie wie. Przez przypadek i przez grafik dyżurów w pracy wpadli na siebie i zaczęli razem współpracować, by w końcu stać się parą detektywów na wzór Holmesa i Sherlocka, Poirota i Hastingsa. Tyle tylko, że o ile tamte dwie pary dzielił poziom inteligencji i poczucia humoru, tak w tym wypadku dzieli ich przede wszystkim empatia do ofiar i morderców.

   Ich historia rozpoczyna się w deszczowym i zimny Seattle, gdzie dochodzi do zabójstwa dwóch braci. Obaj zostali zabici strzałem w głowę, obaj zginęli w podejrzanych dzielnicach, gdzie nie powinni przebywać, biorąc pod uwagę ich status majątkowy. Nasza delikatna Sarah próbuje dojść do rozwiązania tej zagadki, niestety w pojedynkę niezbyt jej to wychodzi i jej rola kończy się raczej na zadawaniu szeregu pytań coraz to i nowym osobom, a z owych przesłuchań rodzi się tylko coraz większy krąg podejrzanych niż jakiekolwiek rozwiązanie. Sytuacja zaczyna klarować się, gdy do akcji wkracza Holden, pokraczny chudzielec, który przypomina bardziej menela o anorektycznej figurze, niż policjanta z seriali detektywistycznych. Cała zagadka morderstw skonstruowana jest w dobry sposób i wszystko trzyma się przysłowiowej „kupy”; autorka, Karen Dionne, nie wprowadziła żadnych fantastycznych elementów, które mogłyby zepsuć przyjemność poznania tożsamości mordercy. Tak więc na gruncie kryminalnym „Dochodzenie. Na styku” to dobra, przyjemna książka na jesienne wieczory, chociaż przyznać trzeba, że do klasyków gatunku jej daleko.

   Godne pochwały albo i bury jest to, jak autorka wykreowała swoich bohaterów. Z ręka na sercu przyznam, że obejrzałam zaledwie kilka odcinków serialu i już wtedy pałałam niechęcią do odzianej w popielaty, zbyt duży sweter detektyw Sarah Linden, która była taka mdła i nijaka... Co dziwne od razu polubiłam lekko myszastego Holdena, którego uśmiech przypomina mi filmy o psychopatycznych mordercach, którzy cieszą się radośnie, że za chwilę posiekają kogoś piłą mechaniczną na kawałki. Cóż, ja często lubię książkowych psychopatów. Taki mój urok.
Książka doskonale, przynajmniej jak dla mnie, odwzorowała serialową rzeczywistość i dwójka głównych bohaterów pozostała taka sama – nijaka i myszowaty tworzą zgrany duet i w wersji papierowej.

   Książka zdecydowanie dla fanów serialu, bądź dla tych, którzy chcą zacząć go oglądać a chcą zachować chronologię. Jeśli szukacie niezobowiązującego kryminału na kilka wieczorów, to też możecie po to sięgnąć. Albo jeśli chcecie powściekać się na jakąś Bogu ducha winną bohaterkę, bo przyznam, że osobiście lubię czasami poczytać sobie o wkurzającej mnie osobie. Jakoś mi wtedy lżej na duszy i krew mi szybciej krąży w żyłach, więc jest to jak najbardziej zdrowotne i polecane przez lekarzy i farmaceutów.  
   Polecam!

58 komentarzy:

  1. Gratuluję 100. postu :)
    Co do książki, chyba się skuszę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Serdecznie gratuluję tego setnego posta! :)
    Książki jednak nie miałam okazji czytać. Może się skuszę, ale nie jestem pewna, czy to książka akurat dla mnie :D

    Pozdrawiam, Dakota // 97books

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może ci się spodoba i dodatkowo zostaniesz fanką serialu :)

      Usuń
  3. Serdeczne gratulacje! Faktycznie się wypiękniłaś na wesele :)
    Taki chłopak co czyta Twoje recenzje to skarb!

    Książki nie przeczytam, chociaż tytuł jest dość ciekawy ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja Ciebie pamiętam jak jeszcze byłaś na poprzednim blogu :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Miłego dalszego blogowania :)

    Co do książki, serialu nie znam- ale jak znajdę chwilę to może się mu przyjrzę- powinien mi się spodobać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratuluję okrąglutkiego wpisu i wytrwałości:) Życzę weny na następne posty... Wzruszyły mnie podziękowania dla babci... Ja również pasję czytania zawdzięczam mojej:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Babcie są niezastąpione :) a kiedyś my będziemy super-babciami : )

      Usuń
  7. Kolejnych 100, 200, 300, 400... wpisów i samych świetnych książek do przeczytania i recenzowania! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Oby się spełniło :) bo kolejnych dziesięć książek do recenzji to mam :D

      Usuń
  8. Wielkie, wielkie gratulacje!! Życzę kolejnych setek postów! Ja na pewno będę nadal zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, zważywszy, że jesteś ze mną prawie od początku :)

      Usuń
  9. Gratuluję setki :-) Też czasem mam ochotę rzucić laptopem, widzę, że to całkiem normalne ;-) Babcię musisz mieć super! No i pięknie wyglądasz :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Gratuluję:) Bardzo lubię Twój styl pisania. Ślicznie wyglądasz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że komuś się podobają moje wypociny :)

      Usuń
  11. Z kryminałami raczej mi nie po drodze, już bardziej thrillery psychologiczne, więc do recenzji raczej się nie odniosę, ale bardzo, bardzo gratuluję setki postów! :) życzę - co najmniej - kolejnej ;).
    I wyglądasz naprawdę ślicznie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedługo pojawi się recenzja takiego thrilleru psychologicznego, że padniesz :)

      Usuń
  12. Gratuluję setnego postu i wytrwałości :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak wpadnie mi w ręce to z chęcią przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie jestem od początku, ale chyba lepiej późno niż wcale!? :)
    Gratulacje i życzę Ci dalszej płodności twórczej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że tak :)
      Za płodność twórczą bardzo dziękuję! :)

      Usuń
  15. Moja droga gratuluję wytrwałości w pisaniu i rozumiem dlaczego uciekłaś z onetu ;) Pewnie z tych samych powodów co i ja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpewniej :) chociaż do dzisiaj do mnie piszą :)

      Usuń
  16. Gratulacje i dalszego zapału! :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Moje gratulacje :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Gratuluję :) Książka warta przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Gratulacje, prześliczne zdjęcie:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Smutno?... czy ja wiem. To jedynie pozbawione konkretnych kolorów kadry. Nie lubię melancholii, ale przy takiej przeróbce najwidoczniej sama mimowolnie się pojawiła :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Za kryminałami nie przepadam niestety :c Gratuluję setnego postu i mam nadzieję, że pojawi się tutaj co najmniej drugie tyle ;) Twoje recenzje są bardzo rzetelne, ciekawie pisane i chociaż nie zawsze je skomentuję, to zawsze czytam z przyjemnością ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Właśnie mi uświadomiłaś, że ja też nie potrafię tak ot po prostu "odejść" od blogowania. Cały czas mnie ciągnie. :D

    OdpowiedzUsuń
  23. Jesteś piękną kobietą, prowadzisz świetnego bloga :) gratulację z okazji setnego postu :*

    OdpowiedzUsuń
  24. Gratuluję i życzę kolejnych:)

    OdpowiedzUsuń
  25. Gratuluję setki :) Chociaż tak "na oko", to wydaje mi się, że chyba więcej tych postów masz ;D Moje oko bywa bardzo mylne ;D Śliczna jesteś :)

    OdpowiedzUsuń
  26. I ja gratuluję i życzę, by ten zapał nigdy nie osłabł!
    Mój mąż też czyta jako pierwszy moje recenzje i też potrafi mi dosolić.
    Jeśli natomiast chodzi o książkę, to sama nie wiem. Serialu nie znam i nie wiem, czy starczy mi życia, żeby go obejrzeć, ale kto wie...

    OdpowiedzUsuń
  27. Gratuluje i kolejnych setek postowych zycze :) Chlopa tez gratuluje, super, ze Cie tak wspiera :) Slicznie wygladasz :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Kocham takie książki :)
    Gratulacje setnego postu i wytrwalosci :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Gratuluję!
    Ja akurat oglądałam serial dochodzenie. Różni się od książki? Nie wiesz może? Bo serial mnie zachwycił. :D

    OdpowiedzUsuń
  30. gratki! :)

    moge prosić o kliknięcie?
    http://www.czillen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  31. Gratuluję i życzę wytrwałości! :)
    Do książki raczej nie zajrzę, ale kto wie ;)
    Thievingbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  32. Gratulacje i pięknie się wypiękniłaś ;)

    OdpowiedzUsuń
  33. Bez naszych czytelników i miłych słów od bliskich wszyscy byśmy szybko stracili zapał. Mam podobnie jak Ty z tym że babcia wciągnęła mnie w zielarską pasję, a facet wspiera jak mam kryzys blogowania :)
    A co do książki, a właściwie The Killing oglądałam serial i bardzo mi się podobał.

    OdpowiedzUsuń
  34. No tak, nikt nie chce czytać Twoich recenzji i napisać komentarza-
    długo musiała zjeżdżać w dól, żeby coś naskrobać:D
    Ale po pierwsze gratuluję 100 i życzę kolejnych tak udanych i dobrze napisanych recenzji- za każdym razem już chcę dostać książkę w swoje łapki, co oczywiście nie zawsze jest realne.
    a po drugie nie da się wypięknieć tylko na jeden dzień, jesteś śliczną dziewczyną ( bez podtekstów :)
    po trzecie serialu nie znam, ale lubię te tematy, więc znowu chętnie bym przeczytała ksiażkę:D

    OdpowiedzUsuń
  35. Ja kobieta bez telewizora, więc nawet o serialu nie miałam pojęcia - teraz nie wiem od czego zacząć :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Gratuluję! :)
    W końcu książka dla mnie :D
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :*

    OdpowiedzUsuń
  37. Gratulacje! Oraz zazdroszczę Ci tego, że Twój facet czyta Twoje recenzje :) To naprawdę podbudowuje człowieka. Ja nie mam takiego wsparcia w żadnym z moich najbliższych.

    OdpowiedzUsuń
  38. Gratulacje! Mi do tylu postów jeszcze trochę brakuje (głównie przez to, że raz dużo piszę, a raz wcale...), ale też jakoś powolutku do przodu dreptam ;).

    OdpowiedzUsuń