Strony

5 mar 2015

"Tengu" Graham Masterton i klucz do szczęścia.

   Kto czytuje książki Grahama Mastertona wie, że jego styl pisania jest niezwykle specyficzny i trzeba umieć się w niego wczuć. Jednak ten niewielki wysiłek ze strony czytelnika przynosi w efekcie smaczną i mocną lekturę.

   „Tengu” zostało wydane w roku pańskim 1983, czyli w czasach kiedy horrory i thrillery nie miały nic wspólnego z komputerami i nowoczesną technologią. Lubię książki z tamtych lat, bo sięgając po nie wiem, że mogę liczyć na dobre, „stare” straszydła a nie na cybernetowego, nowoczesnego potwora, który nie wiadomo skąd się wziął. 

   Słowo „tengu” oznacza z japońskiego potężne demony. U Mastertona młodzi, silni Japończycy zgadzają się, by prowadzić na nich eksperymenty medyczne, w efekcie których stają się maszynkami do zabijania, nie mającymi wolnej woli. W sumie, to nie mają oni niczego poza siłą – ani moralnych zasad, ani rozumu, ani krzty zdrowego rozsądku. Całą operacją sterują niepozorni z pozoru (a co, ładnie to brzmi) obywatele i za pomocą lekkiego przymusu werbują bogatych przedsiębiorców, którzy mogą służyć im radą i pomocą. Finansową, oczywiście.
   Książka jest bogata w różnorakie postaci; od zdradzanej i pijącej żony, poprzez przygłupiego detektywa, który brutalne zabójstwa przypisuje gorylowi, na czarującym i przerażającym równocześnie panu Esmeralda kończąc.
   Czytając opinię o „Tengu” na lubimyczytać.pl byłam zdziwiona niepochlebnymi uwagami innych czytelników. Później jednak uświadomiłam sobie, że ja przecież zawsze podchodzę do Mastertona inaczej niż większość osób. Mając w pamięci to, że jest on Brytyjczykiem, po jego książkach zawsze spodziewam się tego specyficznego angielskiego humoru, który trudno jest zrozumieć. To co dla innych jest skrajną głupotą i nieprzemyślanymi decyzjami autora, dla mnie jest genialnym sarkazmem. W ogóle to w moim odczuciu, jego horrory mają wiele wspólnego z groteską, zahaczają o humor i kpinę. Są oczywiście fragmenty, gdzie trup kładzie się gęsto a tkanka mózgowa i inne wewnętrzne organy wylatują z ludzkiego ciała, jednak stronę później napotykamy dialog lub zdanie, które momentalnie rozładowuje napięcie. Bo jakże można czuć makabrę w towarzystwie zdania: 

„Gdyby żona nie włożyła mu rano plasterków cebuli do kanapek z kiełbasą, policjant Ed Russo nie zginąłby.”

   Pisząc teraz tą recenzję dochodzę do wniosku, że na tym chyba polega szczęście w życiu. Na tym jak postrzegamy i jak nastawiamy się do poszczególnych spraw; ci, którzy oczekiwali horroru i na niego się nastawili, są niezadowoleni i będą psioczyć na biednego Brytyjczyka. Natomiast ci, którzy podeszli do „Tengu” z dystansem, nie oczekując zbyt wiele i dając się porwać lekturze, dostali to, czego chcieli - mile spędzony czas.
Być może właśnie odnalazłam klucz do szczęścia i teraz wszyscy zapomnimy co to smutek i nieszczęście? Wystarczy tylko zmienić nastawienie. Zamiast narzekać, że pada deszcz i do wiosny jeszcze daleko, mogę się cieszyć, że mam jeszcze trochę czasu, żeby popracować nad swoją figurą nim założę szorty i pokażę nogi. Mogę też cieszyć się wstając o 6 rano, że będę miała dłuższy dzień a nie psioczyć, że to pogańska godzina i że życie jest niesprawiedliwe.
Łatwe, prawda?
Dziękuję Ci, panie Grahamie Mastertonie! Gdyby nie „Tengu” nie wpadłabym na to!

Patrzcie jaki dumny z mojego rozumowania!
    Wracając jednak do książki – nie znajdziecie tutaj powieści mrożącej krew w żyłach, która sprawi, że będziecie podskakiwać za każdym razem, gdy ktoś przejdzie korytarzem. Są jednak mocne fragmenty, które z pewnością pobudzą Waszą wyobraźnię (moją pobudziły bardzo, bo byłam na sekcji zwłok i wiem jak to wszystko się prezentuje w realu – niezbyt przyjemny widok.) Polubicie postacie, bowiem każda z nich ma cechę, którą da się lubić, nawet wspomniany wcześniej pan Esmeralda, który mimo całej swej bezwzględności potrafi być niezwykle miły. 
   I jeżeli podejdziecie do "Tengu" bez należytej powagi, która się należy książkom znanych pisarzy, to będziecie zadowoleni. 

PS - Wiele z Was pytała mnie jaki tytuł nosiła ta tajemnicza książka numer 9 z poprzedniego miesiąca. O przyjaciółkach, która jedna umierała na raka i zażądała od drugiej, by zastąpiła ją w małżeństwie i macierzyństwie. Tytuł to "Twoja kolej" a autorką jest Pamela Ribon. 

Za egzemplarz "Tengu" dziękuję wydawnictwu 

124 komentarze:

  1. Ciekawa recenzja,ja zwykle zachęcasz a lista książek do przeczytania rośnie i rośnie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedługo mnie wszyscy pozwiecie do sądu, że przeze mnie musicie czytać :D

      Usuń
  2. Nie czytałam książek autora, ale przekonałaś mnie, lubię takie książki, które coś wnoszą. ;) A do tego uwielbiam groteskę. ;)

    Pozdrawiam.

    PS. Tytuł mnie ciekawił, ale nadal uważam, że to chory pomysł... ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo czyż nasze życie nie jest jedną wielką groteską? :)

      Usuń
  3. Raz w życiu czytałam horror Mastertona... nie pamiętam tytułu, ale miałam przez niego koszmary... od tamtej pory unikam... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam tą książkę i bardzo mi się podobała. Lubię tego autora :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię jak ktoś potwierdza moje zdanie, że książka jest dobra :))

      Usuń
  5. wow zapowiada sie świetnie! ;)

    Zapraszam :
    unnormall.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę koniecznie przeczytać, gdyż uwielbiam prozę Mastertona :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo lubię książki Mastertona. Tej nie czytałam, ale chyba oglądałam film o takim tytule.

    OdpowiedzUsuń
  8. "Tengu" czytałam lata temu- mój wujek ma dość pokaźną kolekcję książek Mastertona, istny skarb dla mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  9. To wszystko brzmi wyjątkowo intrygująco. Brytyjczyk piszący horror o Japończykach :> Ale autora nie znam, a pojęcie horror jednak mnie przeraża

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brytyjczyk piszący horror o Japończykach i opisująca to wszystko Polka :D międzynarodowo się zrobiło :)

      Usuń
  10. super :)

    kocham takie notki :)

    fajny blog:)

    pozdrawiam :)

    moze obs za obs daj znac

    http://moniqa-blog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Chętnie bym ją przeczytała :) Bardzo lubię takie klimaty z angielskim humorem :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ostatnimi czasy nie jesteśmy w zbyt dobrej komitywie z tym autorem, ale może kiedyś się to zmieni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbujcie się polubić ze względu na mnie ;)

      Usuń
  13. do mnie pisanina Grahama Mastertona nie trafia w ogóle, męczę się czytając jego książki

    OdpowiedzUsuń
  14. Zdecydowanie nie moje klimaty :) Oczywiście autor znany, mam jakąś jego książkę na półce, ale po tę nie sięgnę

    OdpowiedzUsuń
  15. Chyba jeszcze nigdy nie czytalam zadnej powiesci tego autora (chociaz oczywiscie nazwisko mi znane), ale czuje sie zachecona! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I możesz zmienić coś w swoim życiu i go poczytać :)

      Usuń
  16. Nie znam autora, ale raczej to nie moja bajka :]

    OdpowiedzUsuń
  17. oo.. podoba mi się ten fragment z cebulą! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby taka zwykła cebula a tyle szkód może narobić :)

      Usuń
  18. Okładka trochę mnie przeraża, a klimaty nie moje :) ale bardzo ładnie u Ciebie na blogu, będę zaglądać! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, drzwi są dla Ciebie zawsze otwarte :)

      Usuń
  19. Nie znam tej książki, ani autora, ale zapowiada się bardzo ciekawie! Być może kiedyś będę miała okazję ją przeczytać. :)

    ♥ kochacznaczyblogowac.blogspot.com - Zapraszam na nowego posta! (klik) :) ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może połkniesz Mastertonowskiego bakcyla? :)

      Usuń
  20. aż mi głupio przyznać, że nigdy nie czytałam książek autora ;)
    Muszę to zmienić ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma co być głupio, zamiast tego pędź do biblioteki :)

      Usuń
  21. Czytałam dopiero jedną powieść Mastertona, ale chętnie poznałabym całą jego twórczość. Wiem już jak nastawić się do lektury "Tengu", więc liczę, że będę z tej książki zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jaką książkę czytałaś? :)

      Usuń
    2. "Traumę" :) Nie zachwyciła mnie jakoś szczególnie, ale też nie była zła, więc jestem do Mastertona pozytywnie nastawiona :)

      Usuń
  22. Ciekawie się zapowiada, tylko kiedy ja to wszystko przeczytam oj,,, ;))

    OdpowiedzUsuń
  23. Mastertona czytałam tylko jedną powieść i to w wieku około 10 lat, więc niewiele nawet pamiętam z tego, co tam było. Jednak kiedyś muszę się skusić i sprawdzić o co chodzi w tym całym fenomenie tego autora. :)
    PS zapraszam na konkurs :) http://getatimewithbooks.blogspot.com/2015/03/konkurs.html

    OdpowiedzUsuń
  24. No proszę, nawet w niepozornej książce można odnaleźć ciekawe podejście do życia :))

    OdpowiedzUsuń
  25. Mastertona znam jedynie z jednego, krótkiego opowiadania zamieszczonego w "15 bliznach" i tam bardzo mi się spodobał, więc może czas zapoznawać się z jakimiś jego grubszymi pozycjami ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Twórczości Mastertona kompletnie nie znam. Jakoś nie było nam nigdy po drodze. Natomiast książkę "Twoja kolej" z wielką chęcią przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Miałam niegdyś bardzo dużą fazę na Mastertona, chłonęłam nawet po książce dziennie, po nocach siedziałam, chciałabym wrócić do tego okresu ach :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Bardzo ciekawa pozycja :)

    Zapraszam na wyniki konkursu, w którym brałaś udział :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Od dawna planuję zapoznać się z jakąkolwiek książką autora, ale nie za bardzo mi to wychodzi...

    OdpowiedzUsuń
  30. Nie czytałam nigdy tej książki, może kiedyś się skuszę :)

    NOWY POST NA FABRYCE MIĘTY KLIK! :))

    OdpowiedzUsuń
  31. Nie czytałam ale moze przeczytam fajny post i blog dziękuje za odwiedziny !
    http://oliwialiv.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  32. Niepozorni z pozoru... ładnie? Może i tak, ale czy to nie jest wpadka translatorska? Wątpię, czy w oryginale tez tak to brzmi.

    Okładka od razu przypomniała mi słynny kadr z "Labiryntu Fauna" - jeśli oglądałaś od razu skojarzysz. Jest niemal identyczna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma oryginału, to mój wymysł jest :)
      Nie oglądałam :)

      Usuń
  33. mój mastertonik jedyny i cudowny!

    OdpowiedzUsuń
  34. Nie znam autora, książki tym bardziej. Ale podoba mi się Twój tok myślenia, dotyczący zmiany nastawienia. :P Muszę spróbować, zamiast marudzić, na swoją chorobę. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i choroba może przynieść coś dobrego? :) Np w poczekalni spotkasz swoją miłość życia :)

      Usuń
  35. o ciekawe, nie czytałam jeszcze książek jego autorstwa :)
    mogłabym prosić o poklikanie w ostatnim poście? to tylko chwilka :)
    http://czillen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  36. Czytałam kilka książek tego autora. Były całkiem okej, choć mnie nie powaliły na kolana :) Także możliwe, że kiedyś po nią sięgnę, ale pewnie nie w najbliższej przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A są książki,po których boisz się spać? :)

      Usuń
  37. Już okładka mi się nie podoba i wiem, że na pewno nie kupiłabym/wypożyczyła tej książki.
    Tak wiem, nie ocenia się książek po okładce ;)

    OdpowiedzUsuń
  38. "tengu" raczej nie dla mnie, ale po "twoją kolej" chętnie sięgnę, dzięki że podałaś tytuł :-)

    OdpowiedzUsuń
  39. Nie wiem... z jednej strony mam wrażenie, że książka by mi się nie spodobała, no bo... demony? :/
    A z drugiej to specyficzne poczucie humoru i groteska mnie do autora przyciągają :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to śpiewał Niemen - dziwny jest ten świat - więc co w nim zmieni kilka demonów? :)

      Usuń
  40. Dawno nie czytałam książek tego autora, w liceum sie nim zaczytywałam, więc może czas na powrót do młodości? ;)

    OdpowiedzUsuń
  41. Niestety nie odnajduję się w stylu autora.

    OdpowiedzUsuń
  42. Nigdy nie czytałam książek tego autora, a przynajmniej nie pamiętam, ale po Twojej recenzji zdecydowałabym się na to :)

    OdpowiedzUsuń
  43. Za Mastertonem nie przepadam... ale to było kiedyś, dawno już nie czytałam jego książki ;)

    OdpowiedzUsuń
  44. znam to nazwisko i pamietam,ze keidyś czytałam jedną z jego pozycji,niestety krótkolotna pamięc nie pozwala mi przypomnieć sobie tytułu w tym momencie, na chwilę obecną pochłaniam Grzędowicza i Żulczyka, to jest moja półka literacka którą uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie czytałam ani Grzędowicza ani Żulczyka :) chyba mi głupio, że ich nie czytałam

      Usuń
  45. Nie miałam okazji czytać żadnej jego książki. Ta jak najbardziej kusi ;)

    OdpowiedzUsuń
  46. Ciekawa pozycja, ja własnie skończyłam Lublanę Kraszewskiego, ale to zupelnie inne klimaty:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I kolejne nazwisko, którego nie znam ;) a jaki to gatunek?

      Usuń
  47. Zaciekawiłaś mnie tą recenzją, postaram się przeczytać :)
    Mój blog - KLIK

    OdpowiedzUsuń
  48. A ja bardzo lubię autora i czytałam niemal wszystkie jego książki, w tym również tą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja się nawet nie mogę równać do Ciebie, bo przeczytałam tylko kilka :)

      Usuń
  49. Koszmarna okładka. A samego Mastertona dawno już nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  50. ciekawa recenzja, bo o książce nigdy nie słyszałam ;) u mnie również książkowy post

    Pozdrawiam, correct-incorrect.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  51. książka zupełnie nie w moim stylu

    OdpowiedzUsuń
  52. Nie wiem, dlaczego angielski humor uważa się za niezrozumiały. To przecież sarkazm, czasem wyrafinowany, czasem mniej ale nie ma w nim nic nadzwyczajnego :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnie jest właśnie specyficzny, inny niż nasz, polski :)

      Usuń
  53. łał mało kiedy można znaleźć książkę w której każda postać jest dobrze odbierana :D może polecisz mi jakąś książkę o mężczyznach coś na podobiznę " dlaczego mężczyźni kochają zołzy " uwielbiam takie ??? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, to teraz dałaś mi zadanie :) nie czytałam "dlaczego mężczyźni kochają zołzy", ale o mężczyznach to mogę Ci polecić książki Parsonsa - "Mężczyzna i żona", "Mężczyzna i chłopiec" :)

      Usuń
    2. haha no troszkę dałam jednak :) polecam Tobię tą książkę czasem można się dużo dowiedzieć , dziękuję ślicznie już zapisane teraz tylko muszę zdecydować jaką :)

      Usuń
  54. jak zwykle czuję się zachęcona... nie wiem kiedy znajdę czas na te 1234 książek, które już mi poleciłaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To do końca roku postaram się, żeby tych poleconych książek było 12345 :D

      Usuń
  55. Twój post jest bardzo inspirujący. Wystarczy zmienić nastawienie. Myślę, że można dodać jeszcze jedno: zmniejszyć nasze wielkie oczekiwania :) Kiedyś czytałam Mastertona i bardzo lubiłam jego książki, ale ostatnio o nim zapomniałam :)

    OdpowiedzUsuń
  56. Książka raczej nie dla mnie, już sama okładka mnie odpycha (wiem, wiem, nie można oceniam treści po okładce) :D

    OdpowiedzUsuń
  57. Nie jestem pewna, ale chyba moja koleżanka opowiadała o tej książce. Bardzo
    Ją chwaliła :)

    Zapraszam do mnie, poklikasz w linki choies? Serdecznie dziękuję <3
    http://bajkidziewczynazmarzeniami.blogspot.co.uk/2015/03/choies.html

    OdpowiedzUsuń
  58. Moja mama czyta tego autora i Stephena Kinga. Mam na prawdę dużo ich książek :D
    Zapraszam! zuzu-zuzannaxx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  59. Czytałam 2 książki Mastertona - jedna to był zbiór opowiadań, druga normalna powieść, ale jakoś nie potrafiłam się w nie wczuć (masz racje, że jest specyficzny!), więc pomimo pozytywnej i naprawdę zachęcającej opinii - jednak się nie skuszę na kolejną jego autorstwa :(
    A na LC są... dziwni ludzie. Mam w obserwowanych osobę, która w ciągu ostatnich 2-3 miesięcy nie oceniła żadnej książki na mniej niż 8/10, a naprawdę sporo czyta, ale mam też takich, dla których 6/10 jest oceną najwyższą, jaką dali najlepszym przeczytanym przez nich książkom...

    OdpowiedzUsuń
  60. dziękuję za odwiedziny :) co do brzucha, to od zawsze miałam taką figurę i nigdy szczególnie nie pracowałam nad nim :)

    OdpowiedzUsuń
  61. fajna recenzja, to już kolejna książka,którą mnie zachęciłaś. :))
    stay-possitive.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  62. Zaciekawił mnie ten cytat :p

    OdpowiedzUsuń
  63. masz rację, na Mastertona trzeba mieć sposób, bywało, że długo przedzierałam się przez pierwsze strony, odkładałam, bo wydawało mi się, że nie łapię wątków. Ale jak już połknęłam haczyk, nie mogłam się oderwać.
    Recenzja świetna, już mnie korci, żeby poszukać Tengu :)

    OdpowiedzUsuń
  64. To zdecydowanie nie moja tematyka książek.

    OdpowiedzUsuń
  65. To coś zdecydowanie dla mnie!

    OdpowiedzUsuń
  66. Lubię styl i książki Mastertona więc z przyjemnością zerknę do "Tengu"; ale okładka tego najnowszego wydania mi się nie podoba...

    OdpowiedzUsuń
  67. Korci mnie żeby przekonać się czy do mnie styl Mastertona trafia i na pewno prędzej czy później to zrobię :) A nastawienie staram się zmieniać każdego dnia - czasami wychodzi z tego mniej, czasami więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  68. Świetny post!! Może wspólna obserwacja?:)
    http://seven-heaven-blog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  69. Mastertona uwielbiam. Sama zauważyłam, że wiele ludzi po prostu ocenia go bardzo negatywnie... cóż, nie mogę powiedzieć, by był mistrzem pisania, jednak z odpowiednim podejściem czyta się go całkiem miło. No, chociaż są powieści, których nie umiałam strawić.
    Tengu mam na liście do przeczytania już od jakiegoś czasu ;)

    OdpowiedzUsuń
  70. bardzo lubię jego styl pisania, choć książek jego autorstwa przeczytałam kilka, tak jest moim ulubieńcem

    OdpowiedzUsuń
  71. Mój ulubiony pisarz horrorowy:)

    OdpowiedzUsuń
  72. To prawda. Książki tego autora są specyficzne. Czytałyśmy "Drapieżcy", "Zjawa" i "Głosy z zaświatów" z czego pierwsze dwie podobały nam się bardziej jednak zawsze mamy do historii jakieś "ale". Mimo wszystko bardzo chętnie sięgnęłybyśmy po opisywaną pozycje (okładka jest świetna!) :)

    OdpowiedzUsuń
  73. Uwielbiam książki tego autora :)

    OdpowiedzUsuń
  74. Z chęcią sięgnę! Dawno temu czytałam jego powieści, ale potem jakoś mi przeszło. Ale czuje, że będzie wielki powrót. :)

    OdpowiedzUsuń