Wiem, wiem, od rana niespokojnie
czekacie na kolejną część przygód panien Borejko. Musiały one
chwilę poczekać, gdyż wybrałam się do fryzjera z zamiarem
poprawienia swojego imagu na bardziej tajemniczy, bardziej kobiecy i
bardziej zmysłowy. Teraz wyglądem przypominam samą Idę Borejko,
która dzisiaj jest gwiazdą recenzji, bowiem na tapecie mamy „Idę
sierpniową.”
Z tego co kojarzę, to właśnie ta
książka jest najczęściej gimnazjalną lekturą i zapewne
większość z was będzie wiedziała co w trawie piszczy i czemu idy
są sierpniowe a nie marcowe. Zacznijmy jednak od początku.
W lipcu 1979 roku cała ferajna
Borejków postanowiła udać się na wakacje; a jako, że większość
pensji, jak zwykle, szła na jedzenie i na książki, wyjazd musiał
być nie tyle egzotyczny, co raczej tani. Padło więc na Czeplinek –
niewielką miejscowość, która kojarzy się jedynie z wodą i
namiotami. Po kilku dniach spania w mokrym śpiworze – akurat
tamtego lata aura nie była zbyt przyjazna – Ida Borejko, druga z
kolei córka Ignacego i Mili, zdecydowała się samowolnie opuścić wakacje w
rodzinnym towarzystwie i wróciła do domu, do Poznania.
Niestety, organizm ludzki jest
nieprzejednany i Ida, choćby nie wiadomo jaką dumą się unosiła,
musiała jeść. A na owe jedzenie nie miała pieniędzy.
Postanowiła więc zatrudnić się jako
panna do towarzystwa pewnego starszego pana – w dzisiejszych
czasach takie ogłoszenie znalezione w gazecie szybko byłoby
sprawdzone przez co bardziej gorliwych policjantów, jednak lat temu
prawie trzydzieści nie kojarzyło się to z niczym zdrożnym. I
faktycznie, pan Paszkiet okazał się być człowiekiem może dość
dołującym, ale sprawiedliwym i uczciwym. Jego córka razem z mężem
wyjechali na wycieczkę a jego zostawili z wnukiem, który nigdy nie
opuszczał pokoju i z Basią – pomocą domową, która charakterek
miała nie gorszy od największej hollywoodzkiej gwiazdy.
Ida nie była zbytnio przekonana do
zabawiania starszego pana, ale w rezultacie przekonały ją dwie
kwestie; po pierwsze, mogła jeść specjały pani Basi i zapełniać
swój pusty młodzieńczy żołądek, a po drugie, żywo interesował
ją owy zamknięty (w sobie i w pokoju) wnuk pana Paszkieta.
„Seneka
uprzytamnia nam (…), że życie ludzkie dzieli się na trzy części:
przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Przyszłości nie
jesteśmy pewni i nic o niej nie wiemy; nad teraźniejszością nie
panujemy; a więc tylko przeszłość od nas samych zależy. Żyjąc,
należy więc pamiętać, że w każdym momencie nasza teraźniejszość
staje się przeszłością. A przeszłość przecież (…) powinna
być naszą ostoją, a nie gniazdem wstydu i wyrzutów sumienia. To
miałem na myśli mówiąc, że lektura Seneki przyda się zwłaszcza
osobie młodej. Moja przeszłość ostatnio zlewa się z
teraźniejszością, a przyszłości pozostało niewiele…
„
Po
raz kolejny przekonuję się, że nastolatkowie lata temu byli
zupełnie inni niż nastolatkowe dzisiaj; pewnie gdyby Ida
postanowiła wrócić z wakacji sama w roku 2016, to urządziłaby
ogromną imprezę, z domu zrobiłaby spelunę a później
zatrudniłaby się przy zbiorze malin, żeby mieć pieniądze na
doładowanie swojego smartfona. Ani myślałaby o tym, żeby zająć
się czymś pożytecznym i wzniosłym, jak chociażby przeczytaniem
książki „Dziwne losy Jane Eyre”i wyjadaniem konfitury prosto ze
słoika. Dzisiejsza Ida zamówiłaby pizzę i czytała „Bravo”
albo oglądałaby w telewizji kolejny odcinek „Trudnych spraw" (póki nie wyłączyliby jej kablówki.)
„Jak
kto się do ciebie uśmiechnie, to ty się cała rozpromieniasz. Tak
jakbyś, rozumiesz, tylko na to czekała (…). Ty się tak
rozjaśniasz, jakby ci się w środku zapalała żarówka.”
A
mimo że rodziny Borejków w całości powieści, było jak na lekarstwo, bo
jednak się porozjeżdżali i mokli przez połowę fabuły pod namiotem –
to i w tej części da się odczuć ich ciepło. Szczególnie wtedy,
gdy kilkuletnia Pulpa gryzmoli się na łóżko śpiącej siostry i
każe się przytulać. Sielanka.
A,
żeby nie było, że żartuję z tym kolorem i moim oddaniem tej
serii, oto dowód (zaznaczam, że nie chciałam takiego koloru. Dodam, że płakałam po powrocie, ale czerwona zapłakana facjata przy tych włosach wygląda tragicznie, więc dla dobra lustra- co by nie pękło - przestałam płakać i wzięłam się w garść. Teraz muszą odrosnąć i dopiero początkiem wakacje będę je ruszała. Teraz po prostu spędzę więcej czasu w domowym zaciszu.) I tak, wiem. Mam brudne lusterko.
Jak dla mnie kolor jest bardzo w porządku, ogólnie uwielbiam rude włosy (może własnie przez czytanie Jeżycjady uważnie i obficie?) Niestety sama raczej nie będę ruda, ponieważ mój chłopak ma taki kolor włosów, a cała ruda para to już trochę za dużo rudość w życiu :D
OdpowiedzUsuńAkurat tą część pamiętam słabo i własnie uświadomiłaś mi, co będę czytać relaksacyjnie w wakacje. Idę zawsze lubiłam za ta energiczność, która chyba wiąże się z imieniem - znam pewną Idę i jest totalnie podoba do książkowej!
I wypraszam sobie uogólnianie współczesnej młodzieży :P Tez zaliczam się jeszcze (mam nadzieję) do ludzi młodych, a na miejscu Idy postąpiłabym bardzo podobnie, z tym że nie lubię dżemu ani Seneki. Ale myślę, że pierogi i Brzozowski stanowiliby godną alternatywę :D
Jesteś godnym wyjątkiem, który potwierdza regułę, moja droga :)
UsuńMoże z czasem się do koloru przyzwyczaję, na razie boję się patrzeć w lusterko, gdyż to przekracza moje granice. Poza tym zapominam ciągle, że nie mam już brązu i przeżywam lekki szok patrząc każdorazowo w szklane odbicie ><
Mi tam kolor sie bardzo podoba, sama nie tak dawno taki miałam. Tylko ze na odrastających z asymetrycznego ciecia włosach to nie był najlepszy pomysł:D
OdpowiedzUsuńCo do Idy - jakoś tej cześci nie pamietam.
Ja właśnie zeszłam z brązu, bo mam dość farbowania odrostów. A że piję drożdże to i włosy szybciej rosną :)
UsuńDajesz rade to pić? Szacun:D ja łykam w tabletkach.
UsuńNie jest to takie złe :) całą szklanicę piję na dwa razy :)
UsuńTo jedna z moich ulubionych części :). Chyba trochę swoich cech w Idzie widziałam ;D. // Rudy jako kolor włosów niesamowicie lubię, ale niestety brunetką jestem, a farba z czerwonym się niesamowicie szybko zmywa...
OdpowiedzUsuńA i ten kolor nieźle wyszedł ;)
UsuńHa,też mam coś z Idy, chociaż lekarzem nie będę :)
UsuńChyba faktycznie tę część najbardziej ze wszystkich zapamiętałam, właśnie przez wzgląd, że była to lektura szkolna.
OdpowiedzUsuńCo do koloru włosów to mi jak najbardziej się podoba. Może się przyzwyczaisz i nie będziesz chciała już go zmieniać. Pierwszy szok najgorszy ;)
Na razie to chcę je zmienić jak najszybciej :)
UsuńJa czekam na te przygody jak w dzieciństwie w niedzielę na " Smerfy"
OdpowiedzUsuńKolor modny "na wiewiórkę " widziałam w "Ostre cięcie" więc bez obaw :P Tak więc do zobaczenia za tydzień w środę :)
Ha, czyli podążam za trendami :D
UsuńBardzo lubiłam tę książkę
OdpowiedzUsuńKolor włosów wcale nie jest taki zły :) Czekałam na "Idę sierpniową", bo tylko ją czytałam z tej serii. Nie sądziłam nawet, że jest takim wczesnym tomie. Na szczęście mam ją na własność, więc w dogodnej chwili sobie do niej wrócę.
OdpowiedzUsuńJa czekam na "Sprężynę", bo jakoś lubią tą część :)
Usuńmyślałam, że sobie żarty stroisz, ale Ty naprawdę masz pomarańczowe włosy! jak chciałaś kolor, że Ci wyszedł odcień ciasta marchewkowego? słuchaj, nie jest tak źle, a zawsze mogło być gorzej :D
OdpowiedzUsuńChciałam PRALINĘ. PRALINA nie jest pomarańczowa ;(
Usuńno tak, zawsze mogłam być łysa.
sprawdziłam jaki to kolor. fakt, pralina nie jest pomarańczowa, Twoja fryzjerka musi być daltonistką.
Usuńno widzisz, znalazłaś jakiś pozytyw w całej tej sytuacji :D drugi: spędzisz więcej czasu w domu, więc poświęcisz więcej czasu na dopracowanie pracy magisterskiej- widzisz, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło :) a za miesiąc, dwa pójdziesz do innej, lepszej fryzjerki i wyjdziesz z praliną na głowie :)
Uwialbiałam M.Musierowicz :)
OdpowiedzUsuńKolor włosów moim zdaniem jest super :) Do twarzy Ci w nim.
OdpowiedzUsuńKsiążki nie znam, u mnie nie była lekturą :)
och jaki rudzielec czyżby kreacja pod sylwetkę bohaterki? :)
OdpowiedzUsuńchodziło mi wyłącznie o kolor włosów -.-
UsuńKsiążka nie dla mnie, ale kolor włosów super. :) podoba mi się.
OdpowiedzUsuńKiedyś czytałam tą książkę - ale kiedy to było ho ho ho :D
OdpowiedzUsuńŁadny kolorek - taki inny od wszystkich, ale to bardzo dobrze :)
ulala.. jak nie chciałaś takiego to jaki? :D Ale nie wyglądasz źle, wręcz mogę powiedzieć że bardzo fajnie :)
OdpowiedzUsuńPowtórzę się po raz enty: kooocham tą pisarska rodzinę :)
Pamiętam "Idę sierpniową" :) A kolor ładnym chociaż zupełnie nie w moim stylu.
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie Ci w tym kolorze włosów :)
OdpowiedzUsuńCzytałam ale baaardzo dawno! Pamiętam więcej książek z tej serii! melodylaniella.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDo tej części chyba nigdy nie dotrwałam :)
OdpowiedzUsuńMnie za to ta część średnio się podobała.
OdpowiedzUsuńHej, ale ładny masz ten kolorek, serio :)
To w sumie masz marchewkową pralinkę :) Ale powiem Ci, że pasuje Ci ten kolor włosów:)
OdpowiedzUsuńA Ida sierpniowa-jak lubię tę część:)
https://sweetcruel.wordpress.com/
Nie czytałam, w moim gimnazjum chyba wybrali jakąś inną książkę z serii.
OdpowiedzUsuńAle znów, ta zmiana jaka zaszła w społeczeństwie na przestrzeni lat jest niesamowita ;>
Książki oczywiście nie czytałam, ale kolor bardzo mi się podoba:)
OdpowiedzUsuńBardzo Ci do twarzy z tym kolorem! Tak promiennie wyglądasz :)
OdpowiedzUsuńA co do książki - nie przepadam za ta autorką.
Cóż książkę nie za bardzo pamiętam, choć jako lekturę miałem w szkole. Jakoś przeczytałem i zapomniałem szybko o niej. Nawet dwadzieścia lat temu młodzież była zupełnie inna (:D brzmi to jakbym miał ze sto lat). Ale coś w tym niestety jest i to smutnego, jak zmiana pewnych społecznych relacji mówiąc ogólnie wpływa na młode pokolenia. Jak chodziłem do podstawówki czy gimnazjum nawet to wydaje mi się, że inne wartości mieliśmy, inne zajęcia niż teraz ma młodzież.
OdpowiedzUsuńNo u mnie ostatnio też się humor potrafi zmienić parę razy w ciągu dnia. Ale to przez problem z hormonem tarczycy. Przynajmniej mam taką teorię. :)
Co do koloru włosów jest jak najbardziej pasujący do Ciebie. Na pewno się przyzwyczaisz, a zmiany czasem są wskazane według mnie. Nawet jeśli na początku powodują pewnego rodzaju dyskomfort.
Pozdrawiam!
Do twarzy CI z takim kolorem, naprawdę :)
OdpowiedzUsuńNie taki zły ten kolor ;-) do twarzy Ci, nie ma co sie ukrywać w domu :D
OdpowiedzUsuńKolor nie jest zły, a Tobie pasuje, w sensie ładnie Ci Co do nastolatków i ich roznic nie doo końca. Się zgodzę. Dzisiaj też nie brak osobników, dla których ważne są rodzinne relacje i którzy są naprawdę odpowiedzialnym jednostkami. Wiem, bo znam takie :)
OdpowiedzUsuńPięknie Ci w tym kolorze! Mówi to fryzjerka! Bardzo ładny kolor!
OdpowiedzUsuńNiestety nie miałam tej książki jako lektury, jaka szkoda :( Będę musiała nadrabiać teraz :)
OdpowiedzUsuńMi się kolor bardzo podoba. Wstyd się przyznać, ale nigdy nie czytałam jeżycjady
OdpowiedzUsuńCo Ty gadasz? Świetnie wyglądasz!
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba twój blog! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPS Zwracaj uwagę na szczegóły! Czaplinek, nie Czeplinek. Mamert, nie Marmet. Może o tym wiesz i może to literówki, jeśli tak, to wybacz :)
A dla mnie w tym kolorki wyglądasz bardzo dobrze. Ale ja mam skrzywienie i w ogóle uwielbiam rudości wszelakie
OdpowiedzUsuń