Poczujcie się tak, jakbyście oglądali
film przyrodniczy.
Miejsce: Bar
Obserwowane: Stado przyjaciółek
Liczba: w zależności od stada,
zazwyczaj od 3 do 6 osobników płci żeńskiej
Cechy wyróżniające: Głośny śmiech,
ukradkowe spojrzenia na osobników płci męskiej, rozmowy o
chłopakach/narzeczonych/mężach
W każdym z takich stad znajdują się
trzy typy osobników.
Typ pierwszy: Ta Pierwsza. To ona jako
pierwsza znalazła „miłość swojego życia”, która z biegiem
miesięcy okazała się totalną porażką. To ona pierwsza z
niepokojem wpatrywała się w test ciążowy i oddychała z ulgą,
gdy okazywał się negatywny. To ona zmieniała facetów jak
rękawiczki, by w końcu jako pierwsza oznajmić „wychodzę za
mąż!”. Ta Pierwsza ustala trendy całej grupy; ustawia ślubną
poprzeczkę, którą pozostałe muszą przeskoczyć, ale nie za
bardzo, żeby Ta Pierwsza się nie obraziła.
Typ drugi: Ta Wyczekująca. Najbardziej
poukładana z całej paczki, najcichsza i najspokojniejsza. Zwykle ma
jednego chłopaka od liceum i ciągle wyczekuje tego błyszczącego
diamentu, który spocznie na jej palcu, który właśnie w tym celu
Bozia jej stworzyła. Bo gdyby nie miała się nadawać na żonę, to
urodziłaby się z dziewięcioma palcami, prawda? Bóg w swojej
nieskończonej mądrości nie dawałby jej wtedy tego dziesiątego,
który do niczego innego się nie przydaje.
Typ trzeci: Wieczna Drużka. Twierdzi,
że nigdy się nie zakocha i specjalnie odstrasza od siebie większość
mężczyzn, żeby udowodnić, że ma rację w swoim twierdzeniu.
Szalona, z biegiem lat lekko zdesperowana. Prawdopodobnie w końcu
się podda i kupi kota, przestanie golić nogi i będzie cieszyła
się wolnością, podczas gdy Ta Pierwsza i Ta Wyczekująca wraz
zresztą grupy będą czekały w nocy na powroty mężów z firmowej
imprezy.
Takim typem trzecim, ale w larwalnym
jeszcze stadium jest bohaterka książki „Wyznania randkowiczki”
Rosy ma dwadzieścia osiem lat i szuka tego jedynego. Żeby pomóc
szczęściu umawia się na randki w ciemno, randkuje przed Internet a
nawet zakłada konto na Tinderze, który jest najnowocześniejszym i
najszybszym sposobem na znalezienie miłości.
Niestety żadne jej działania nie
zdają egzaminu i Rosy wraca zwykle do domu sama, zdruzgotana męską
głupotą i determinacją, by zaciągnąć kobietę do łóżka. Co
gorsza, jej przyjaciółki zaczynają wychodzić za mąż a to działa
na jej psychikę dość kiepsko i sprawia, że angażuje się w
poszukiwania jeszcze mocniej i trafia w coraz to i większe g....
szambo.
„Kiedy akceptujesz wady drugiego
człowieka to właśnie wtedy decydujesz się zostać.”
Czy polubiłam Rosy? Cóż... nie. Jej
potrzeba bycia z kimś za wszelką cenę okropnie mnie irytowała.
Zamiast dać sobie spokój, to chodziła z jednej randki na drugą,
po czym praktycznie z niej uciekała a później martwiła się, że
on nie zadzwonił! Matko moja, facet jej się nie podobał, ale
płacz, bo nie zadzwonił! Bezsprzecznie Rose wdrapuje się do mojego
rankingu najbardziej wkurzających bohaterek.
Co do tych, którzy z nią randkowali - albo pisarka nienawidzi facetów, albo albo faktycznie to jej przeżycia,
bo praktycznie każdy albo był przygłupi, albo myślał tylko o
sexie, albo podejrzewał, że Rosie ćpa, bo spędziła w łazience
dziesięć minut. Być może w Anglii jest inaczej, być może
tamtejsi mężczyźni są bardziej specyficzni, ale żeby aż tak...?
Co kolejny to gorszy, bardziej śmierdzący i napalony.
Ta książka jest porównywana do
„Bridget Jones”, ale niestety, nie ten poziom. Bridget pewnie
nawet nie spojrzałaby na Rosy, gdyby znalazły się w jednym miejscu
o tym samym czasie. Podobnie zresztą jak Carrie Bradshow, bo i takie
przyrównanie widziałam w którejś z recenzji. O ile Bridget i Carrie szukały faceta idealnego, to robiły to z jakimś wyczuciem i klasą a niestety Rosie brak i klasy i wyczucia. Być może miała być bardziej współczesna, niż jej poprzedniczki z wcześniejszej dekady, ale to tylko pokazuje, że wszystko to zmierza w bardzo złym kierunku.
„Po jednym szczególnie ciężkim
weekendzie przysiadłam się do mamy prasującej koszule i zapytałam,
czy zamierzają się rozwieść. 'Kiedy przychodzą burze –
powiedziała, pamiętam to bardzo dokładnie – uszczelniasz klapy
luków, ale nie wypływasz do innego kraju.”
Jedynym plusem „Wyznań randkowiczki”
jest postać jej matki, postaci drugoplanowej, która pojawia się
tylko kilka razy, ale która nadaje tej książce blasku i odrobiny
mądrości. Jej słowa są jedynymi, z którymi mogłabym się
zgodzić i to właśnie jej słowa przedstawiłam wam w cytatach.
Czy facet jest odpowiedzią na
wszystkie modlitwy? Dla niektórych widocznie tak. W tym względzie
ta książka mnie zraziła do siebie i raczej jej polecać nie będę.
Ot, dobre czytadło, ale lekko irytujące. Ale wszystko dla ludzi i jeśli lubicie poczytać książkę o dziwnych randkach to śmiało sięgajcie po "Wyznania randkowiczki".
Za egzemplarz książki dziękuję
Zdesperowana i irytująca bohaterka skutecznie odstrasza od tytułu.
OdpowiedzUsuńNiestety :P
Usuńwoow.. poszukiwanie męża, facetów, randki.. ulala.. temat zdecydowanie nie mój :D
OdpowiedzUsuńTy wolisz sobie pogotować ;)
UsuńJa nie wolę pogotować no ale jak trzeba to trzeba ;)
UsuńNienawidzę irytujących bohaterek. Kiedyś miałam na uwadze tę książkę, ale już mi przeszło.
OdpowiedzUsuńI lepiej dla Ciebie ;)
UsuńTwoja recenzja jest chyba poerwszą negatywną na jaką natrafiłam. I bardzo dobrze. Mnoe już sam tytuł i okładka zraziły do tej książki. A irytującuch bohatetek mam już dość ostatnimi czasy.
OdpowiedzUsuńA widzisz, ja to zawsze miałam odmienny gust :)
UsuńSama mogłabym taką książkę napisać :) I chyba wyszłaby ciekawsza książka:)
OdpowiedzUsuńhttps://sweetcruel.wordpress.com
Pisz! :)
UsuńTo nie książka dla mnie.
OdpowiedzUsuńSłyszałam już wcześniej o książce, ale z góry wiedziałam, że nie będzie to dobra lektura. Jak widać nie pomyliłam się. Niestety nie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńA miałam sobie sprawić tę książkę, tak ku odmóżdżeniu, ale chyba jednak dam sobie spokój. Czuję, że i ja nie polubiłabym głównej bohaterki :P
OdpowiedzUsuńTak strasznie chciałam przeczytać tę książkę, ale liczyłam na coś lepszego...
OdpowiedzUsuńAle fajnie to opisałaś, szkoda, że książka słaba :/
OdpowiedzUsuńprzynajmniej okładka jest niczego sobie:P
OdpowiedzUsuńNawet takie książki istnieją :)
OdpowiedzUsuńKsiążka zdecydowanie nie dla mnie. Mam alergię na irytujące bohaterki :)
OdpowiedzUsuńZupełnie mnie nie interesuje. Nawet treść mnie nie przekonuje.
OdpowiedzUsuńEee... dużo tych wad... podziękuję ;)
OdpowiedzUsuńHmm, jak zwykle genialna recenzja. Ale z jej treści wynika, że książkę mogłabym przetrawić gdyby była… hmmm -filmem zwanym "odstresowywaczem" po ciężkim tygodniu, a nie czymś do czytania. :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że główna bohaterka jest tak irytująca.
OdpowiedzUsuńA ja mam przeczytała :) książka wydaje się lekka i przyjemna ;)
OdpowiedzUsuńMogłaby być ciekawym spostrzeżeniem na pewne tematy i może warto po nią sięgnąć żeby wyrobić sobie zdanie na te sprawy
OdpowiedzUsuńO w życiu, dobiła by mnie ta książka. :D
OdpowiedzUsuńJa podziękuję za lekturę, bohaterka też by mnie irytowała.
OdpowiedzUsuńTo literatura raczej nie dla mnie, takie "czytadło" jak trafnie określiłaś:)
OdpowiedzUsuńOgólnie lubię właśnie czytadła, które mogę szybko przeczytać i się przy tym trochę rozluźnić i oderwać, ale po Twojej recenzji widzę, że bardziej bym się wkurzała niż relaksowała, więc raczej nie sięgnę po tę książkę ;-)
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna czy to książka dla mnie, więc jeszcze to przemyślę ;)
OdpowiedzUsuńThievingbooks
Pomysł na książkę wydawał się być fajny, ale raczej jej nie kupię ;)
OdpowiedzUsuńMonyikaFashion >klik<
Hmm a patrząc na tytuł, myślałam, że będzie fajna, ale skoro nie polecasz, to nie będę sobie nią głowy zawracała ;)
OdpowiedzUsuńOj, to nie dla mnie ;/
OdpowiedzUsuńo wow :O zdecydowanie nie dla mnie, nie tylko w książce ale i w życiu nie potrafiłabym się odnaleźć przy kimś takim.
OdpowiedzUsuńNie lubię takich książek, wolę kryminały :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :*
Hmmm, a ja kiedyś też taka pogubiona byłam, to może dałabym radę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńNiestety znam od groma kobiet które rzucają się od faceta do faceta... W sumie sama kiedyś tak miałam ;) Książka wydaje się naprawdę ciekawa mimo, że pomysł dość ju oklepany. Chyba przeczytam, mam nadzieję że z przyjemnością ;)
OdpowiedzUsuńwww.mocnosubiektywna.blog.pl
Moje przeczucie w tym przypadku mnie nie zawiodło - nawet nie zwróciłam większej uwagi na tę książki i jak widzę bardzo dobrze ;))
OdpowiedzUsuńskutecznie mnie zniechęciłaś! Brawo :D Depresji dostaję jak czytam takie gnioty :D Mężczyzna lekiem na wszystko? pfff....
OdpowiedzUsuń