28 cze 2015

"Podstępna żmija, czyli endometrioza" Marzena Grzybowska

   Są trzy tematy tabu, których poruszać nie należy: polityka, religia i choroby. Dwa pierwsze mogą prowadzić do zażartych kłótni przy rodzinnym stole, kiedy nestorzy rodu nie są zgodni co do partii, która powinna rządzić krajem bądź ich przekonania religijne nieco się od siebie różnią. Natomiast temat chorób nie jest zbyt dobrze widziany w towarzystwie, ponieważ zdrowe osoby nie chcą słuchać o problemach i niedołężnościach innych. Już się tak w naszym społeczeństwie przyjęło, że lepiej ominąć drastyczny temat, tak na wszelki wypadek, gdyby miało nagle się okazać, że przez słuchanie opowieści innych choroba dopadnie także i nas.

   Marzena Grzybowska, autorka książki „Podstępna żmija, czyli endometrioza” nie boi się pisać o tym, co najbardziej nas przeraża. O chorobie. Główna bohaterka jej książki, Róża, zgłasza się do lekarza z powodu przewlekłego bólu brzucha. Po serii badań i zabiegów okazuje się, że cierpi ona na endometriozę, przewlekłą bestię, która atakuje co dziesiątą kobietę w wieku rozrodczym. Większość z Was zapewne nic o niej nie wie, podobnie jak nie wiedziałam i ja przed lekturą książki. Mimo że dolega ona milionom kobiet, to nie mówi się o niej głośno, zamiata się jej temat pod dywan, podobnie jak inne choroby układu rozrodczego.

„U niektórych kobiet zdarza się, iż część komórek endometrium wraz z krwią miesiączkową trafia „przez pomyłkę” do jajowodów i wydostaje się nimi do jamy brzusznej. Stąd docierają np. do otrzewnej, jajników, jelit, ścian pęcherza i zakotwiczają się na dobre. Takie wszczepianie się komórek błony śluzowej macicy do innych narządów nazywa się właśnie endometriozą, wędrującą, śluzówką macicy lub gruczolistością.”
Źródło: http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/choroby-kobiece/endometrioza-objawy-diagnoza-leczenie-endometriozy_36419.html

   Róża nie jest superbohaterką, nie przyjmuje diagnozy z wysoko podniesioną głową i wyprostowanymi plecami; jak każda osoba, w pierwszym odruchu poczuła strach, niedowierzanie, próbowała targować się w losem. Później jednak przyszedł moment kiedy zrozumiała, że ona i endometrioza będą już nierozerwalne i że musi nauczyć się z nią żyć i nie tracić przez nią życia. To, co najpiękniejsze jest w Róży to właśnie ta zwykłość, która pokazuje, że każdy z nas może poradzić sobie z czymś, co nas przeraża i że należy świętować każdy najmniejszy sukces, nawet to, że udało się nam jednego dnia złagodzić ból. 
    Aż dziw, że w takiej krótkiej nowelce autorce udało się zawrzeć tyle ludzkich emocji i strachów. To książka o ludzkiej niedołężności, o słabości i sile w obliczu choroby i o tym, jak choroba potrafi wyniszczyć lub zżyć ze sobą całą rodzinę. Kalejdoskop uczuć i emocji, które kumulują się w "Podstępnej żmii" jest niesłychany i kurczę, tylko kobieta potrafiłaby tak je dawkować, by nie przesadzić z ich namnożeniem.

   Bez wątpienie jest to książka, którą powinna przeczytać każda kobieta. Profilaktycznie, nie ku przestrodze, bo od endometriozy nie da się uciec, to genetyczna loteria, na którą nie mamy żadnego wpływu. Mamy za to wpływ na to jak przyjmiemy chorobę – ze strachem czy z uśmiechem na twarzy i pewnością, że nie przeszkodzi nam ona w życiu. Wybór należy tylko do nas. A pani Marzena pomaga nam podjąć ten właściwy.

Za książkę serdecznie dziękuję Autorce.

26 cze 2015

"Trawa" Sheri S. Trepper

    Muszę przyznać, że na początku nie polubiłam się z „Trawą”. Nim przyzwyczaiłam się do stylu autorki musiało minąć kilkanaście stron. Jednak warto było się zmotywować i czytać mimo niezrozumienia, bo później odkryłam wspaniały świat takiej fantastyki, jakiej jeszcze nie znałam.
   Książka została napisana w 1989 roku, czyli w czasach kiedy nie wystarczyło wpisać w google jakiegoś hasła, by z łatwością dostać tysiące odpowiedzi na nasze pytanie, które pomogłyby nam w pisaniu. Tym bardziej podziwiam pisarzy, którzy w tamtych czasach tworzyli swoje dzieła korzystając tylko i jedynie z wyobraźni i własnej wiedzy. Autorka „Trawy” Sheri S. Tepper w swojej powieści zawarła elementy informatyki, technologii, biologii i genetyki, co jest godne najwyższej pochwały, biorąc pod uwagę, że idealnie wplotła to w fabułę, nic nie wydaje się być przesadzone i „doklejone” na siłę.

   "Wymagała, żeby świat ją rozumiał, nawet gdy sama wymykała się wszelkiemu rozumieniu." 

   Główna bohaterką książki jest Marjorie Westriding-Yrarier, cicha i w gruncie rzeczy nieszczęśliwa kobieta, która całe swoje życie poświęciła dla zdradzającego ją męża, niewdzięcznej i rozkapryszonej córki, wystraszonego syna oraz dla biedoty, która zamieszkiwała jej planetę i która w ogóle nie była wdzięczna za pomoc, którą otrzymywała od Marjorie.
   Tutaj trzeba zaznaczyć, że cała akcja „Trawy” odgrywa się w przyszłości, kiedy to Terra, czyli odpowiednik naszej ziemi, został przeludniony i jej mieszkańcy poprzenosili się na inne planety. Jedną z nich była tytułowa Trawa, miejsce tajemnicze i odizolowane od innych. Kiedy mąż Marjorie, Roderigo, zostaje mianowanym ambasadorem musi ona razem z nim i dziećmi przenieść się na Trawę i tam udawać, że są wysłannikami misji dyplomatycznej. Jednak tak naprawę mają za zadanie odkryć co powoduje, że wirus który zabija ludzkość na wszystkich planetach, omija Trawę szerokim łukiem. Wysłała ich tam Świętość - „stwór”, który ewoluował ze znanej nam instytucji kościoła katolickiego i który stał się kontrolującą wszystkie światy apodyktyczną władzą. 

   Główna bohatera jest, jak dla mnie, jedyną sensowną osobą z całej jej rodziny; jako jedyna próbuje dogadać się z mieszkańcami Trawy i dzięki temu dociera do rozwiązania zagadki, które jest przerażające i szokujące. Wrodzona dobroć i nieśmiałość naszej Marjorie z początku może irytować, ale w ogólnym rozrachunku jest to jedyna opoka w tym niebezpiecznym i przewrotnym świecie jaki stworzyła autorka. 

"To nie jej serce tęskniło za Stellą, ale żołądek, zaciskający się od beznadziejnej miłości, której nie mogła okazywać." 

   „Trawa” to przedstawicielka inteligentnego fantasy; mamy tu do czynienia z apodyktyczną religią rządzącą ludźmi, poczuciem odizolowania, biedny i z epidemią, która zagraża całej ludzkości. Sheri stworzyła także istoty, które ciężko jest nawet sobie wyobrazić; przerażające ogary i wierzchowce, które wymykają się wszystkiemu co znamy.
   To świetna propozycja od wydawnictwa MAG, które stworzyło nową linię „Artefakty”, którego celem jest wznawianie klasyków gatunku. Wydania te mają być dopracowane pod każdym względem, zarówno wizualnym jak i maja być w staranny sposób przetłumaczone - jednym słowem - trzeba to mieć.

    To mocna i szokująca książka, która nadwyręży waszą wyobraźnię i wciągnie was do reszty. Niesamowita gratka dla fanów fantastyki i spraw nieoczywistych. To powieść, która sprawi, że zwykła, niepozorna trawa zacznie wywoływać w was niepokój i strach. 

Za książkę dziękuję wydawnictwu


23 cze 2015

30 tysięcy, kolejny konkurs i coś o piersiach.

   30 tysięcy. 30 tysięcy wyświetleń mojego małego, książkowego bloga - dla mnie to ogromna liczba, tym bardziej, że kiedy się tu przenosiłam z onetu to martwiłam się czy uda mi się odbudować to, co miałam tam. A jest o niebo lepiej! Trzeba to uczcić, prawda? (Kathy Leonia zapewne doskonale wie jak będę świętowała ten sukces!) Z okazji tej jakże podniosłej chwili mam dla Was garść informacji o mnie (tak, nadal będę Was zanudzała swoim życiorysem w kawałkach), kilka ładnych obrazków i … kolejny konkurs – chyba się od nich uzależniłam.
  Drogi czytelniku, jeśli jesteś zainteresowany tylko konkursem to śmiało przewijaj tekst w dół, bo tam go znajdziesz. Moje gadanie możesz sobie odpuścić.

   Pamiętacie jak ponad miesiąc temu mieliście okazję pozadawać mi pytania, żeby mnie bliżej poznać? Jak zwykle o czasie i w porę, teraz odpowiem:

Jaką książkę przeczytałaś, a do której nie chciałaś przyznać się nikomu?
Hah, był taki motyw w moim życiu, że jako dziesięciolatka (plus minus rok) w bibliotece, dziecięcej oczywiście, trafiłam na książkę, w której tytule było coś z „Holly”, ale poćwiartujcie mnie, nie pamiętam całego tytułu ani nazwiska autorki. I w tej książce były takie sceny erotyczne, że ho ho! W mój bezpieczny, różowy, dziesięcioletni świat wtargnął wtedy sex i to nie byle jaki, bo były i akcje w kościele i na samochodzie (ale książkę oczywiście doczytałam do końca a potem poleciłam koleżankom.)

Jaka jest Twoja kolejna pasja(poza czytaniem, pisaniem)?
Aż sobie wygooglowałam jakie mogą być pasje, bo już nie wiedziałam co wymyślić. Na drutach nie umiem robić, gotowanie to tak średnio mi wychodzi, projektowanie wnętrz to już w ogóle porażka, za śpiewanie to się raczej brać nie będę... Dobra, powiedzmy, że blogowanie, chociaż to podchodzi pod czytanie.

Bez jakiej rzeczy nigdy byś nie obyła?
Szamponu do włosów. Serio. Nienawidzę mieć brudnych włosów. To dla mnie chyba najgorsza tortura jaka być może (i teraz moi wrogowie będą mi podkradać szampon z domu, żeby mnie złamać psychicznie.)

Jak myślisz, czy "Solaris" Lema faktycznie jest takie... genialne, jak wszyscy mówią?
I to pytanie to Święty Graal dla Was, bo często w komentarzach zastanawiacie się czy jest jakaś książka, której nie przeczytałam. Oto ona! Nie znam, przyznaję ze wstydem i skruchą.

Jakie marzenia miałaś w dzieciństwie i czy je zrealizowałaś?
O tym już kiedyś wspominałam, że chciałam być komputerażką (czyli oczywiście pracować przy komputerze, jakby ktoś nie znał znaczenia tego słowa) i weterynarzem. Ani jedno ani drugie mi nie wyszło, ale zawsze mogę w przyszłości pisać pozwy na komputerze w sprawie praw zwierząt i jakoś pospełniam te dziecięce marzenia.
A i chciałam już nie mieć chorej nerki i to też nie wyszło. Ale umówmy się, nie można być i ładnym i mądrym i zdrowym.

Czy uważasz, że w zdaniu "powiedz mi co czytasz, a powiem Ci kim jesteś" jest chociażby ziano prawdy? Czyli, że wybieramy książki, które w jakimś sensie "pasują" do nas? W końcu z jakiegoś powodu podobają nam się takie a nie inne historie.

Zanalizujmy to na moim przykładzie. Lubię książki o psychotycznych mordercach, ciągnie mnie też do babskich obyczajówek (gdzie głównymi bohaterkami są zazwyczaj dziennikarki, a ja nadal nie mogę tego zrozumieć i przeżyć) czasami podczytuję fantastykę o sukubach i magach a moja ulubiona książka jest o miłości i podróżowaniu w czasie. Czyli, że marzy mi się wielka miłość, która będzie na zawsze, lubię sobie (jak to baba) pomarzyć o idealnym życiu, czasami oczekuję rzeczy, których mieć nie mogę, bo są po prostu nierealne i jak tego dostać nie mogę to zamieniam się w Hannibala Lectera.
Kurczę, zgadza się!

W jaką książkową postać (osobno męską i osobno damską) chciałabyś się wcielić i dlaczego?
Męska – oczywiście Syriusz Black z „Harry'ego Pottera”. To moja ulubiona postać ze wszystkich możliwych, ideał. Buntownik, ale z dobrym serduszkiem, dla którego przyjaźń była najważniejsza.
Damska – znielubiana przez większość z Was Katniss z „Igrzysk Śmierci”, bo chciałabym być taka odważna jak ona. Bo wiecie, wspominałam już, że ja na jej miejscu bym usiadła na środku polany i bym płakała czekając aż ktoś mnie tam zabije.

Wiesz, że możesz przeczytać tylko 1 książkę do końca życia- jaki tytuł byś wybrała?
W sensie, że niedługo bym umarła? Wtedy zgodnie z przysłowiem „Jak trwoga to do Boga” sięgnęłabym po Biblię, w razie gdyby się okazało, że po śmierci trzeba podejść do egzaminu z wiedzy chrześcijańskiej, żeby wejść do nieba.

Jaką masz super moc?
A mam super moc. Może nie jest ona tak fajna jak niewidzialność albo strzelanie laserem z oczu, ale się przydaje. Otóż... nie widać po mnie, że jestem pijana. Mogę się ledwo trzymać na nogach a będę ładnie gawędzić o czymkolwiek, będę raźno szła i śmiała się z żartów.
Ale, żeby nie było, tylko dwa razy w życiu zdarzyło mi się być w takim stanie, że byłam faktycznie pijana i że na drugi dzień to odczułam (to była najgorsza Wielka Niedziela w moim życiu.)

Co by było gdybyś urodziła się w Puerto Rico?
Miałabym idealną, gładką skórę, o pięknym lekko brązowym odcieniu, długie falujące ciemne włosy, w bikini wyglądałabym obłędnie i pewnie zostałabym Miss World.

Garść motywacji dla Was:





I konkurs - za to, że tyle ze mną wytrwaliście, że ciągle tu zaglądacie i ze to, że ciągle Was przybywa.

1. Organizatorką konkursu jest właścicielka i autorka bloga naczytane.blogspot.com
2. Konkurs trwa od 23 czerwca 2015 do 7 lipca 2015 do północy
3. Aby wziąć udział w konkursie należy umieścić na swoim blogu baner konkursowy 
oraz:

wysłać na maila tosia.antonina@o2.pl zdjęcie, w którym pokażecie mi swoją najlepszą miejscówkę do czytania. Wykażcie się kreatywnością i pomysłowością!

4.  Zwycięzców będzie tym razem aż PIĘCIU. A gradacja nagród będzie wyglądać następująco:
I miejsce - wybór 4 książek z puli nagród
II miejsce - wybór 3 książek z puli z pozostałych
III miejsce - wybór 2 książek z puli z pozostałych
IV miejsce - wybór 2 książek z puli z pozostałych
V miejsce - ostatnia pozostała książka (taka wisienka na torcie)



5. Wyniki konkursu ukażą się do 3 dni po jego ukończeniu, ze zwycięzcami skontaktuję się drogą mailową.
6. Powodzenia!

Ech i to by było na tyle tego całego misz- maszu. Spokojnie, kolejny post to już będzie recenzja. A tymczasem pstrykajcie foty i ślijcie!

21 cze 2015

"Pod kloszem" Meg Wolitzer

    Prawie każdy z nas stracił w życiu kogoś bardzo ważnego a uczucie pustki jątrzyło się w nas przez długie miesiące. Podobnej straty doświadczyli uczniowie szkolnego ośrodka terapeutycznego Wooden Barn w Vermoncie, którzy trafili tam dlatego, że nie potrafili powrócić do rzeczywistości. Jedną z uczennic tego ośrodka jest Jam Gallahue, która nie może dojść do siebie po śmierci swojego chłopaka, Reeva. Mimo, że znała go tylko niecałe dwa miesiące to uważała, że straciła miłość swojego życia i że już nigdy nikogo nie pokocha; cóż, jak się jest nastolatką to wszystko przeżywa się o wiele intensywniej (o czym większość z nas z pewnością wie.)

"Myślę, że brak zmiany jest trochę jak umieranie."

   W nowej szkole Jam trafia na specjalne zajęcia z języka angielskiego, prowadzone przez dystyngowaną i starszą panią, która co roku sama wskazywała "wybrańców", których chciałaby uczyć. Jej zajęcia były owiane w szkole legendą a wszyscy, którzy je ukończyli niedługo po nich opuścili Wooden Barn i powrócili do normalnego życia. Razem z Jam w nowym roku na te zajęcia trafiła Sierra, Marc, Griffin i Casey a każde z nich przeżyło całkiem inny rodzaj traumy, po której się załamali psychicznie. Pani Q. (jak ją z czasem zaczęli nazywać) wręczyła każdemu z nich pamiętnik i poleciła, by zapisali w nim swoją historię. Z początku niechętni rzucili je w kąt, jednak gdy zaczęli ich faktycznie używać zauważyli, że dzieje się z nimi coś, czego się nie da logicznie wytłumaczyć... Za sprawą pamiętników, na kilka chwil przenosili się do czasów, gdy wszystko było jak dawniej, "sprzed traumy". Nie robili wtedy  niczego nadzwyczajnego, po prostu przez chwilę znowu żyli swoim dawnym życiem, które nagle okazało się być takie szczęśliwe i beztroskie. Koniec semestru oznaczał jednak pożegnanie się z pamiętnikami i z ułudą jakie wytwarzały - jak Jam i pozostali sobie z tym poradzą? Cóż, żeby się tego dowiedzieć, to musicie sięgnąć po książkę.

"Każdy ma coś do powiedzenia. Ale nie każdy znajduje w sobie siłę, by powiedzieć to na głos."

   Powieść napisana przez Meg Wolitzer z pewnością skierowana jest do młodych, wrażliwych osób, które dopiero stają przed dorosłością i nie zawsze wiedzą jak sobie poradzić z tą odpowiedzialnością, która jej towarzyszy. Autorka pisze prostym, przystępnym językiem i świetnie opisuje emocje, które towarzyszą naszym głównym bohaterom. I mimo, że (teoretycznie) dorosła już jestem od kilku lat, to odnalazłam się w tej książce i wiele się z niej nauczyłam; między innymi tego, że niekiedy od współczucia lepsze jest odwrócenie czyjejś uwagi od problemów i zmartwień i pokazanie, że pomimo straty, nadal istnieje coś takiego jak śmiech i zabawa. Tego, że czasami wystarczy wyciągnąć do kogoś dłoń i poczekać aż będzie gotowy sam ją chwycić i dać sobie pomóc, bo z niektórymi demonami należy walczyć w samotności. I także tego, że - jakby okrutnie to nie zabrzmiało - niekiedy łatwiej jest kogoś nam pochować niż stracić i wiedzieć, że ta osoba najprościej w świecie nas nie chce, że wybrała życie bez nas.

"Ból czasami przypomina niekończącą się wstążkę. Ciągniesz i ciągniesz ją ku sobie, i trudno ci uwierzyć, że na końcu coś jest. Coś więcej niż tylko ponowny ból."

  Ogólnie cała książka jest przyjemną, mądrą i ciepłą lekturą i nie waham się jej wam polecić; wierzę, że spędzicie przy niej miło czas i że jeśli - nie daj Boże - stracicie w jakikolwiek sposób kogoś ważnego, to ta książka chociaż trochę ukoi ból. I pamiętajcie, że trzeba wierzyć w głupie i patetyczne "czas goi rany", bo niekiedy nie pozostaje nam nic innego.

   Za egzemplarz serdecznie dziękuję pani Marcie z wydawnictwa 



PS Przypominam także o konkursie, w którym możecie wygrać tą książkę  - KLIK
PPS   Gadżet z obserwowanymi nadal mi nie działa, chociaż walczyłam z nim już na wszelkie sposoby, ale mam nadzieję, że niedługo jakimś cudem znowu się pojawią. Oczywiście nadal będę Was odwiedzać i mam nadzieję, że nie obrazicie się za tę złośliwość gadżetów martwych i nie przestaniecie mnie kochać!

19 cze 2015

Jurassic World

   Tydzień temu znowu zagnało mnie do kina, tym razem na "Jurassic World" (wspominałam już o słodkich początkach związku?) Jako mały, uroczy, blondowłosy szkrab zachwycałam się filmami Spielberga, szczególnie tymi, w których występowały prehistoryczne dinozaury. Kiedy dowiedziałam się, że w kinach pojawi się nowa część tej nieśmiertelnej serii wiedziałam, że muszę to zobaczyć - w końcu moje ukochane prehistoryczne żyjątka wróciły na wielki ekran!

   Akcja tego filmu rozgrywa się 22 lata po ostatnich, znanych nam z filmów wydarzeniach; ludzie, jak to ludzie, nie nauczyli się na błędach i znowu wyhodowali kilkadziesiąt dinozaurów i ku uciesze tłumów stworzyli wielkie, naturalne zoo, gdzie codziennie przyjeżdżało ponad 20 tysięcy osób. Zysk musiał być ogromny, ale inwestorom oczywiście było mało i by zachęcić jeszcze więcej osób do odwiedzenia wyspy, zlecili naukowcom stworzenie nowego gatunku dinozaura, który przyciągnie tłumy. Cóż... po tym filmie każdy zdroworozsądkowy człowiek powinien pamiętać, żeby nigdy nie dawać naukowcom wolnej ręki, bo oni nie znają granic. Ich umysł żyją poza jakąkolwiek rzeczywistością a słowo "konsekwencja" kojarzy im się raczej z ogromną gażą za wymyślne wynalazki niż z negatywną przesłanką ich pomysłów. Tak więc naukowcy połączyli geny kilkunastu najbardziej zajadłych dinozaurów i stworzyli Indominusa rexa - naszą główną bohaterkę. 

   Póki nasza samiczka rośnie (i zjada swojego brata bliźniaka) skupmy się na dwójce innych bohaterów; Claire to typowa kierowniczka, w dopasowanych aczkolwiek bardzo brzydkim kostiumie i wygodnych szpilkach, w których zdołała uciekać przed dinozaurami i nawet ich nie zniszczyła (mistrzyni.) Zaprosiła na weekend swoich dwóch siostrzeńców, o których wie tylko tyle, że jeden z nich jest taki dość wysoki a drugi niższy (ale kocha ich całym sercem, po prostu jest zapracowana.) Oczywiście dziatwa ucieka od przydzielonej im opiekunki i wpada pod same nogi Indominusa, przez co Claire i Owen muszą ruszyć im na ratunek i gdzieś od tej sceny zaczyna się akcja.

Jeszcze muszę wspomnieć o nim. Owen. Ach, Owen. Wysportowany, odważny, tresujący dinozaury mężczyzna - czego chcieć więcej?
Jego obecność na ekranie niewątpliwie uprzyjemniała cały seans pod względem estetycznym. Mniam.

   Oczywiście, "Jurrasic World" nie dorównuje swojemu pierwowzorowi, bo ciężko po raz drugi zachwycić ludzi tym samym (i dlatego naukowcy tworzą hybrydy dinozaurów i potem są takie problemy jak w filmie, no ale...) Jednak jest to dobry film, na który warto wybrać się do kina i spędzić przy nim pasjonujące dwie godziny. Co najbardziej mi się spodobało to postawa samego reżysera, który w niektórych scenach filmowych sam przyznaje, że to tylko kolejny sequel i że nie należy podchodzić do tego dzieła z powagą, ale nastawić się na dobrą zabawę przy wyśmienitych efektach specjalnych.

   Ach i to, co oczarowało nie tylko mnie, ale ja oczywiście musiałam to podnieść do rangi Wielkiej Metafory - T-Rex. Stary, poczciwy T-Rex, który z czasem przestał już być straszny i przerażający a stał się po prostu kozożerczym dużym zwierzakiem z krótkimi przednimi łapkami, pod koniec filmu ma swoją chwilę chwały, która pokazuje, że klasyka jest jednak nieśmiertelna. Ale żeby to zrozumieć to musicie obejrzeć.

    Podsumowując moje próby bycia krytykiem filmowym: warto wybrać się na ten film ze względu na cudowne dinozaury, wartką akcję, świetne dialogi, nietuzinkowe drugoplanowe postacie, sceny z pilotowaniem helikoptera, przyjaźń międzygatunkową, głównego bohatera i po to, żeby zobaczyć jak kobieta ucieka przez dinozaurem w szpilkach - bo tego nie zobaczycie nigdzie indziej.


PYTANIE - Dobre duszyczki, wiecie może dlaczego nie chcą mi się wyświetlać Wasze blogi z boku? Kiedy chciałam aktualizować listę to wszystko zniknęło :(

18 cze 2015

KONKURS "Pod kloszem"

KONKURS! Nie przedłużając, przejdźmy do tego, co najważniejsze:

Regulamin konkursu

1. Organizatorem konkursu jest właścicielka bloga naczytane.blogspot.com (czyli ja)
2. Fundatorem nagród jest Wydawnictwo Bukowy Las
3. Konkurs trwa od 18.06.15 do 30.06.15
4. Aby wziąć udział w konkursie należy umieścić na swoim blogu baner konkursowy (który znajduje się poniżej) oraz wykonać zadanie konkursowe, które polega na:

Jako, że sesja u mnie idzie pełną parą i siedzę zakopana w notatkach i skryptach, to i zadanie konkursowe będzie związane z moimi studiami. Wczujcie się w rolę adwokatów i przekonajcie mnie, dlaczego ta książka powinna trafić właśnie do was. Forma dowolna - możecie przekonywać mnie zdjęciami, przemowami, groźbami (chociaż wolałabym tego uniknąć). Jeśli zdecydujecie się na formę zdjęć to wysyłajcie je na adres tosia.antonina@o2.pl, resztę umieszczajcie pod tym postem, bądź - jeśli tak wolicie - przesyłajcie na maila.

5. Nagrodą w konkursie jest egzemplarz książki "Pod Kloszem" (nowiutki i pachnący)
6. Wyniku konkursu ukażą się na blogu do 3 dni po jego zakończeniu 
7. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)



15 cze 2015

"Zadbam o to, żeby cię nie stracić" i stos sesyjny

   Niby jestem taka oczytana, światowa i zaznajomiona z książkami (autopromocja), ale gdyby na ulicy zaczepił mnie jakiś człowiek i obiecał mi milion dolarów za wymienienie pięciu pisarzy, którzy piszą książki typowe dla kobiet (czyli wiecie, takie o miłości) to po wymienienia Sparksa i Evansa zaczęłabym się jąkać, oblałabym się purpurą i milion mignąłby mi koło nosa.
   Dzięki uprzejmości wydawnictwa Rebis, teraz do tych dwóch nazwisk dodałbym trzecie - Diego Galdino. Jest to mieszkaniec Rzymu, który codziennie po piątej rano otwiera swój bar położony w centrum Wiecznego Miasta, gdzie podaje najwymyślniejsze rodzaje kawy. "Zadbam o to, żeby cię nie stracić" to jego druga książka i śmiało może konkurować z "Pamiętnikiem" Sparksa czy z "Obiecaj mi" Evansa o miano jednej z lepszych kobiecych książek napisanych przez mężczyzn.

Lucia jest Sycylijką, nieśmiałą i cichą, która przez całe życie pozwalała rodzicom decydować za siebie; to oni zaaranżowali jej związek z niejakim Rosario, który wprawdzie był miły i uczynny, ale był też typowym Włochem i uważał, że rolą kobiety jest rodzić i wychowywać dzieci. A Lucia marzyła o karierze dziennikarki (oczywiście) w wielkim i znanym czasopiśmie. Kiedy więc trafiła się okazja odbycia trzymiesięcznego stażu w Rzymie, dziewczyna spakowała walizki i z błogosławieństwem babci (która była jedyną zdroworozsądkową osobą z otoczenia Lucii) wyjechała do stolicy Włoch. Tam (oczywiście) poznała przystojnego Amerykanina, o wdzięcznym i fantazyjnym nazwisku Clark Kent.

 "Oczekiwanie jest najlepszą częścią niespodzianki."

 Czarujący Rzym powoduje, że dziewczyna zapomina o swoim Rosario i zaczyna flirtować z Clarkiem, a z czasem niewinna znajomość przeradza się w silne uczucie. Początkująca dziennikarka (bo oczywiście odnosi sukcesy w nowej redakcji) decyduje się wrócić na Sycylię, by zerwać z gruboskórnym partnerem i oznajmić rodzinie, że przenosi się na stałe do Rzymu. Jak to jednak w historiach miłosnych bywa (tych książkowych i tych prawdziwych) los zakpił z zakochanych i Lucia w wyniku wypadku straciła pamięć. Czy Clark Kent, jak na Supermena przystało, zdobędzie jej serce na nowo? I czy miłość może zakpić z losu?

"Są zdarzenia, rozmowy i gesty. I jest jeszcze coś, co dzieje się podskórnie, dreszcz przechodzący po plecach, krążąca szybciej krew i świat, który nagle zaczyna się kręcić zgodnie z sobie tylko znaną logiką."

   "Zadbam o to, żeby cię nie stracić" to naprawdę ładna książka. Pełna ciepła, niewymuszona, spokojna, życiowa... Podzielona na dwie części, gdzie w pierwszej narratorką jest Lucia, a w drugiej Clark; i irracjonalnie lepiej autorowi wychodziło wkomponowanie się w osobowość kobiety, chociaż miał maleńkie problemy z ukazaniem tych wszystkich uczuć, które kłębią się we wściekłej istocie płci pięknej (ale tego chyba nie potrafi opisać żaden mężczyzna, więc to mu wybaczam.)
Nie oczekiwałam od tej książki niczego więcej niż rozluźnienia i relaksu i się nie zawiodłam; co więcej dostałam też dawkę dobrego humoru i piękne opisy Rzymu (teraz chcę tam jechać.) Jeśli macie ochotę na książkę o miłości widzianej z perspektywy mężczyzn (a pamiętajmy, że dobrze jest poznać wroga i jego sposób myślenia), to sięgnijcie w te gorące dni po "Zadbam o to, żeby cię nie stracić" i przekonajcie się, że niektóre historie miłosne naprawdę muszą wydarzyć się dwa razy.

Za egzemplarz książki dziękuję serdecznie wydawnictwu:


Jako, że sesja w pełni, to stos książkowy urósł do niebotycznych rozmiarów i obecnie wygląda tak:

Wybaczcie bałagan
I od góry:
"Mroczne tajemnice" - biblioteka
"Nigdy i na zawsze" - zakup własny, będę to czytać po raz -enty
 "Kochanek z Malty" - egzemplarz od wydawnictwa Feeria
"Tango z rudzielcem" - egzemplarz od autora
"Pod kloszem" - egzemplarz od Bukowego Lasu
"Mózg i błazen" - egzemplarz od  wydawnictwa Czarne
"Pieść Kwarkostwora" - egzemplarz od wydawnictwa SQN


"Dziękuję za wspomnienia" - zakup własny, który się kurzy od roku
"Zaginiona" - biblioteka
"Mroczne serce" - fantasy dla bab, biblioteka
"Pan Lodowego Ogrodu"
"Tajemnica Mercy Close" - zakup własny, czytam - cudowna książka
"W ślepej uliczce" - biblioteka
"Trawa" - egzemplarz od wydawnictwa Mag

Jak widać nie będę narzekać na nudę a Wy będziecie musieli wysłuchiwać (wyczytywać?) moich ochów i achów na temat tych książek. Na recenzję której książki czekacie najbardziej?

13 cze 2015

Zapowiedź


 17 czerwca będzie miała miejsce premiera książki wydawnictwa Bukowy Las "Pod kloszem". Zachęcam do zapoznania się z prologiem książki. A już niedługo konkurs, w którym będzie można ją wygrać!

O książce:
Gdyby życie było sprawiedliwe, Jam Gallahue nadal mieszkałaby w rodzinnym New Jersey ze swoim chłopakiem z Wielkiej Brytanii – Reevem. Oglądaliby razem stare skecze i całowali się między regałami szkolnej biblioteki. Z pewnością nie byłaby teraz w Wooden Barn, szkole z internatem dla młodzieży z depresją, i nie chodziłaby na lekcje do ekscentrycznej nauczycielki poświęcone wyłącznie twórczości Sylvii Plath.
Życie jednak nie jest sprawiedliwe. Reeve’a nie ma już od ponad roku, a Jam wciąż nie może otrząsnąć się po stracie. Kiedy nauczycielka zadaje swoim podopiecznym pisanie pamiętnika, przed Jam i pozostałymi uczniami otwiera się drogę do innego świata, nazwanego przez nich Belzharem. Dziewczyna odkrywa rzeczywistość, w której czas staje w miejscu, a ona znów może poczuć obecność Reeve’a. Jednak zapełniając kolejne strony dziennika, Jam musi zmierzyć się z prawdą i zdecydować, jak wiele jest gotowa poświęcić, by odzyskać to, co utraciła.

Fragment:
Prolog

"Jestem tutaj z powodu chłopaka.
Nazywał się Reeve Maxfield i bardzo go kochałam. Kiedy umarł, nikt nie wiedział, co ze mną począć. W końcu, prawie po roku, zdecydowano, że najlepiej będzie przysłać mnie tutaj. Gdybyście zapytali personel lub nauczycieli, powiedzą, że jestem tu z powodu „utrzymujących się skutków urazu psychicznego”. Takich słów użyli moi rodzice, wypełniając wniosek o przyjęcie mnie do ośrodka Wooden Barn, który opisano w katalogu jako szkołę z internatem dla „nadwrażliwych, bardzo inteligentnych” nastolatków.
W rubryce „Powód złożenia wniosku o przyjęcie do Wooden Barn” rodzice nie mogli napisać z powodu chłopaka”.
Ale taka jest prawda.
Kiedy byłam mała, kochałam mamę, tatę i mojego brata Leo, który chodził za mną wszędzie i mówił: „Jammy, poczekaj”. Podrosłam i w drugiej klasie gimnazjum zakochałam się w nauczycielu matematyki, panu Mancardim, mimo że moje zdolności matematyczne były zdecydowanie ponżej normy.
O, proszę, Jam Gallahue. Witamy – mawiał pan Mancardi, kiedy wpadałam na pierwszą lekcję spóźniona, niemal prosto spod prysznica, z mokrymi włosami, których końcówki czasem zamarzały w zimie jak gałązki. – Cieszy mnie, że zechciałaś do nas dołączyć. – Nie mówił tego złośliwie. Myślę, że naprawdę się cieszył.
Zakochałam się w Reevie tak bardzo, jak nigdy przedtem w całym moim piętnastoletnim życiu. Kiedy go poznałam, wszystkie moje wcześniejsze uniesienia nagle wydały mi się przeciętne i drętwe. Zdałam sobie sprawę, że są różne poziomy miłości, podobnie jak poziomy matematyki. Na końcu szkolnego korytarza, w sali do Matematyki Zaawansowanej, siedziała grupka geniuszy, dzieląc się najnowszymi plotkami na temat równoległoboków. Tymczasem na Matematyce dla Tępaków u pana Mancardiego wszyscy byliśmy zdezorientowani, pogrążeni w matematycznej mgle, i z półotwartymi ustami gapiliśmy się na – o, ironio interaktywną tablicę.
Zupełnie nieświadomie przebywałam w miłosnej mgle, a potem nagle zrozumiałam, że istnieje coś takiego jak Miłość Zaawansowana.
Reeve Maxfield był jednym z trzech uczniów drugiej klasy, którzy przyjechali na wymianę. Postanowił odpocząć od swojego życia w Anglii, w Londynie – jednym z najbardziej ekscytujących miast na świecie – i spędzić semestr na przedmieściach Crampton w New Jersey, gdzie zamieszkał z nudnym, wesołkowatym osiłkiem Mattem Kesmanem i jego rodziną.
Reeve byłinny niż chłopcy, których znałam – wszyscy Alexowie, Joshowie i Mattowie. Nie tylko ze względu na imię. Wyglądał zupełnie inaczej: smukły i przygarbiony, ubrany w modne, obcisłe czarne dżinsy, zsuwające się ze szczupłych kości biodrowych. Przypominał mi muzyka jednego z brytyjskich zespołów punkowych z lat osiemdziesiątych, które mój ojciec wciąż uwielbia. Trzyma ich płyty w specjalnych plastikowych okładkach, ponieważ jest przekonany, że jeszcze będą dużo warte. Kiedyś znalazłam na eBayu jeden z ulubionych albumów taty i okazało się, że ktoś licytował go za szesnaście centów. Z jakiegoś powodu chciało mi się płakać.
Okładki albumów mojego ojca zwykle przedstawiają grupkę ironicznie spoglądających chłopaków, którzy stoją na rogu ulicy i wygłupiają się. Reeve bardzo ich przypominał. Jego ciemnobrązowe włosy wiły się wokół bardzo bladej twarzy. Mówił, że w Anglii nie ma słońca.
Naprawdę? W ogóle? Zupełna ciemność? – zaśmiałam się, kiedy upierał się, że to prawda.
Właściwie tak – odparł. – Cały kraj jest jak wielki, zawilgotniały dom, w którym nie ma prądu. I wszyscy mają niedobór witaminy D. Nawet królowa. – Wszystko to mówił z poważną miną i charakterystyczną chrypką. Nie mam pojęcia, co ludzie myśleli o nim w Londynie, gdzie brytyjski akcent jest czymś zwyczajnym, ale dla mnie głos Reeve’a brzmiał jak rozpalona zapałka, która zbliża się do kawałka delikatnego papieru i wybucha cichym płomieniem. Chciałam go słuchać w nieskończoność.
Nie mogłam oderwaćod niego wzroku: blada cera, brązowe oczy, rozwiane włosy. Przypominał mi długą probówkę, na której szczycie zawsze coś bulgocze, ponieważ w środku zachodzi jakiś ciekawy proces.
Porównałam Reeve’a Maxfielda do matematyki i chemii, ale jedynym przedmiotem, który naprawdę miał dla mnie znaczenie, był język angielski. Nie zajęcia w szkole Crampton Regional, tylko lekcje, na które uczęszczałam dużo później – w ośrodku Wooden Barn w Vermoncie, kiedy Reeve’a już nie było, a ja nie potrafiłam dalej żyć.
Z niezrozumiałego dla mnie powodu znalazłam się w gronie pięciu uczniów zapisanych na zajęcia zatytułowane „Specjalne zagadnienia z literatury angielskiej”. Nigdy z nikim nie rozmawialiśmy o tym, co działo się na tych lekcjach. Oczywiście, wszyscy cały czas o tym myśleliśmy, i przypuszczam, że będziemy o tym myśleć do końca życia. Wciąż niezwykle zdumiewa i dręczy mnie fakt, że gdybym nie straciła Reeve’a, gdyby nie wysłano mnie do tej szkoły z internatem i gdybym nie należała do grupy pięciorga uczęszczających na specjalne zagadnienia z literatury angielskiej „nadwrażliwych, bardzo inteligentnych” nastolatków, których życie z różnych przyczyn legło w gruzach, nigdy nie dowiedziałabym się o Belzharze."

9 cze 2015

"Mad Max" - kino dla kobiet



    Jak to na słodkich początkach związku bywa, wybrałam się na randkę do kina. Film wcale do romantycznych nie należał i bardzo dobrze, bo bawiłam się na nim świetnie.
   Zacznijmy od początku, czyli od filmowej zapowiedzi, która mnie zniechęciła, przeraziła i odrzuciła od tego filmu tak daleko, jak tylko się da a to dlatego, że akcja całego filmu, trwającego chyba dwie godziny dzieje się na pustyni. Calutka. Naprawdę. Pustynia i samochody – to zapamiętałam ze zwiastunu i z tym obrazem w głowie zasiadłam w kinie....


… a potem się zaczęło.
   W utopijnym świecie, gdzie brak jest wody pitnej, jedzenia i poczucia jakiegokolwiek bezpieczeństwa żyje sobie Max – nasz główny bohater, nękany wizjami małej dziewczynki, której kiedyś nie zdołał uratować. Max od pierwszych scen kreuje się na brutala, bo już po kilku sekundach pobytu na wielkim ekranie zjada biedną dwugłową jaszczurkę. Karma jest jednak sprawiedliwa i za ten mord na biednym, zniekształconym genetycznie zwierzątku, Max zostaje chwilę później porwany przez grupę bladolicych pół-żyjących, którzy służą Wiecznemu Joe'owi, uwspółcześnionej i bardziej szalonej wersji Lorda Vadera.
Wieczny Joe.

  Wieczny Joe ma monopol na pitną wodę, armię pół-żyjących, (którym wtłukł do głowy, że za jego pośrednictwem dostaną się po śmierci do Valhalli) i tym sposobem jest głównym szefem całej pustyni.
   Nasz mięsożerny przyjaciel Max zostaje dawcą krwi dla jednego ze sług Wiecznego i akurat wtedy kiedy on wisi głową w dół i przetacza się jego drogocenną krew, Cesarzowa Furiosa - w tej roli niesamowita i śliczna jak zawsze Charlize Theron-  wykrada żony Wiecznego (które wcale żonami być nie chciały. Rozumiecie, Wieczny nie był w ich typie) i razem z nimi ucieka przez pustynię. 

Która z was wyglądałaby lepiej w tej stylizacji niech pierwsza rzuci kamieniem. 

  I wtedy zaczyna się akcja. Wieczny czy nie, Joe to tylko mężczyzna i zachował się jak każdy facet, któremu się odebrało zabawkę – a w tym wypadku pięć zabawek, w tym niektóre brzemienne – zaczął tupać nogami i z całą swoją armią dziwacznych samochodów i pół-żyjących wyruszył w pościg za Furiosą.
   Niekiedy w filmach źli ludzie skradają się w ciemnościach, żeby zabić tych dobrych, prawda? Cóż, tutaj ci źli zaznaczali całym swoim jestestwem to, że gonią biedną Furiosę – były okrzyki, były bębny, kolorowe race i w końcu było to, przy czym to zdjęcie    ->
– jest szczytem wyrazu artystycznego i dobrego smaku.
   Tak, tak, dobrze widzicie; kiedy ci źli jadą na akcję to biorą ze sobą gitarzystę, który gra przez całą drogę a i w dodatku czasami strzela ogniem z końca gitary. Szał na pokładzie, takie bijatyki to mają całkiem inny wymiar duchowy, metafizyczny, emocjonalny... w końcu muzyka łagodzi obyczaje, no nie?

   „Mad Max” jest tak reklamowany, że przemawia głównie do facetów. Ale kochane! To jest film dla kobiet i o kobietach. Furiosa i pięć żon Wiecznego były głównymi postaciami filmu a tytułowy Max (zabójca jaszczurek, nie zapominajmy) wypadał przy nich blado i mizernie. Walczyły, strzelały, rzucały się na przesterydowanych mięśniaków, prowadziły kilkutonowe ciężarówki a wszystko to bez śladu zadyszki.
   I naprawdę nie zwracajcie uwagi na moją ironię wybrzmiewającą z każdego zdania, bo mi po prostu głupio, że film na który tak psioczyłam mi się spodobał .  Film jest kapitalny i można się od niego wczuć już od samego początku. Nie sposób się na nim nudzić, bo akcja gna ciągle do przodu i z czasem aż trudno uwierzyć w to, że wszystko dzieje się na jałowej i pustej pustyni. A pod koniec filmu i mój ulubiony absurdalny gitarzysta miał swoje pięć minut, w których mógł zabłysnąć czymś innym niż umiejętnością grania w czasie pościgu.

   Jest to jeden z lepszych filmów akcji, który przypadnie do gustu płci pięknej, obiecuję!
         A jeśli którejś z Was się film nie spodoba, to obiecuję, że zjem jaszczurkę. Jednogłową.

8 cze 2015

"Czuły punkt" Dominika van Eijkelenborg

   Weronika jest polską studentką, która wyjechała na wymianę do Holandii. Dla młodej, nieśmiałej dziewczyny to była nie lada okazja, bo tam wreszcie miała okazję zerwać toksyczną więź ze swoją matką, która wychowywała ją samotnie i traktowała jak najkruchsze stworzenie na świecie. Kilkaset kilometrów od domu Weronika odważyła się w końcu odetchnąć pełną piersią i tak po prostu się zabawić, korzystając z uroków tego, że ma dwadzieścia kilka lat i czas na popełnianie błędów.
   Pewnego pięknego majowego wieczora dziewczyna wracała sama do swojego wynajmowanego mieszkania; nie chciała, żeby Maarten, jej chłopak, ją odprowadzał, bo bała mu się przyznać do tego, że przeraża ją wizja niedługiego powrotu do domu. Nie zwróciła uwagi na auto parkujące za nią i na wysiadającego z niego mężczyznę, aż do czasu kiedy ten brutalnie przyciągnął ją do siebie i zatkał jej usta. Wtedy zaczął się jej koszmar.
   Weronika została przetransportowana do domu Luka Stanforda, młodego mężczyzny, który zarabiał na życie przez pomaganie handlarzom ludźmi pilnowaniem nielegalnych interesów. Przez niezwykły zbieg okoliczności był zmuszony więzić w swojej sypialni przerażoną dziewczynę dłużej niż zwyczajowe dwa dni, po których „szef” zazwyczaj zabierał je do jednego ze swoich nielegalnych burdeli. 
   Na początku Luke pałał do dziewczyny niechęcią i obrzydzeniem, ale z dnia na dzień  między nimi zaczęło tworzyć się coś na kształt koalicji, by w końcu przeobrazić się w uczucie, którego ja osobiście nie mogę sobie wyobrazić. Nie jestem w stanie pojąć jak kobieta może poczuć cokolwiek  (poza nienawiścią) do mężczyzny, który więzi ją wbrew jej woli i który pańskim gestem pozwala jej skorzystać dwa razy w ciągu dnia z łazienki. I kupuje jej kanapki w supermarkecie, za co ona jest mu ogromnie wdzięczna. Punktem kulminacyjnym mojego niedowierzania był moment, kiedy on zrobił jej kawę a ona o mało się nie popłakała ze wzruszenia.
  „Czuły punkt” wspaniale pokazuje, że nie sposób jest odgadnąć w jaki sposób rodzą się w ludziach uczucia. Bo chyba każdy z nas, czytając tą książkę we własnym domu, z własnym kubkiem kawy w ręce zdziwiłby się jak przetrzymywana dziewczyna może zakochać się w swoim oprawcy? Tyle tylko, że pewnie inaczej wygląda to z naszej perspektywy a nikt z nas nie wie – i lepiej, żebyśmy się tego nie dowiedzieli – jak zareagowalibyśmy na miejscu Weroniki.

   Spodziewałam się zimnokrwistego thrillera a dostałam zamiast niego książkę opisującą przypadek syndromu sztokholmskiego, co wcale nie oznacza, że lektura mi się nie podobała. Dominika van Eijkelenborg świetnie opisała dwójkę głównych bohaterów, jej język jest bardzo plastyczny i barwny a w dodatku stworzyła niesztampową historię, z jaką się jeszcze na rynku wydawniczym nie spotkałam.
   Mimo kilku niedociągnięć, jest to pozycja, po którą warto sięgnąć, żeby zrozumieć, że pewne sprawy pozostaną niezrozumiałe na zawsze. Szczególnie jeśli chodzi o miłość.

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu  


4 cze 2015

"Miłość na szkle" - Jeśli żyjesz, nie stawszy się ojcem, umrzesz, nie będąc człowiekiem.

   Często pytacie mnie skąd biorę te wszystkie książki, które Wam polecam. Niektóre to oczywiście egzemplarze recenzenckie, wybierane intuicyjnie; inne to zdobycze z miejskiej biblioteki. A kilka z nich to perełki, które wkłada mi w łapki moja przyjaciółka, Justyna.
Kilka dni temu porzuciła mi niepozorną książkę polskiej autorki, po którą sama pewnie bym nie sięgnęła w bibliotece; zdawałaby mi się zbyt nudna i zbyt odległa tematycznie od mojego życia. Ale cóż, Justynie odmówić trudno i przysiadłam do „Miłości na szkle” autorstwa Barbary Sęk.

   Ona i on. Dobrze sytuowane małżeństwo trzydziestokilkulatków, którym do szczęścia brakuje tylko tego trzeciego w związku – dziecka.
Poznajemy ich w momencie kiedy zapisują się do specjalisty od spraw niepłodności; kiedy jeszcze wierzą, że ich problemy nie są zbyt poważne i że za rok będą mogli cieszyć się już swoim własnym dzieckiem. Niestety, jak to w książkach i w życiu bywa, z każdym kolejnym badaniem szansa na posiadanie dziecka się oddala, a ich związek staje się coraz bardziej kruchy przez niewypowiedziane wzajemne pretensje i żale. 

   Głównym atutem tej książki jest to, że narratorem całej powieści jest Wojtek, mąż Anety, nie-ojciec. Jeśli chodzi o sprawy niepłodności, o ciążę, czy o dziecko to wszyscy zawsze skupiają się na kobiecie, pomijając drugiego rodzica, który też przecież wszystko przeżywa, który też ma prawo do strachu i wątpliwości, szczególnie, jeśli droga do rodzicielska nie jest prosta i przyjemna. Całą historię poznajemy z perspektywy mężczyzny, od którego przecież oczekuje się zawsze stabilności, opoki i siły, a który sam nie raz potrzebuje wsparcia i zapewnienia, że wszystko będzie dobrze. Ochroną Wojtka przed całą tą sytuacją jest zawsze  obracanie wszystkiego w żart, tworzenie irracjonalnych sytuacji, które dramat zamienią w smutny komizm. Mimo jego cwaniactwa i postawy „nie-zależy-mi”, było mi go przez większą część książki okropnie żal; Aneta, jego żona, z czasem zaczęła traktować go jak marionetkę, którą wystarczy raz na jakiś czas pogłaskać w główkę i przytulić a później popchnąć do laboratorium na kolejną serię badań. Jeśli do niego zadzwoniła w ciągu dnia, to tylko po to, by dowiedzieć się, czy pamięta o kolejnej wizycie u doktora. Jeśli przyszykowała dla niego kolację, to tylko po to, by później zaciągnąć go do łóżka, bo akurat miała owulację. Jeśli powiedziała, że go kocha, to tylko po to, by zgodził się na kolejne badanie.

  „Właśnie tak można zdefiniować nasze uczucie – nienawiść pełna czułości. Tym są kompromisy, na które muszę iść tylko dlatego, że ją kocham.”

   To historia miłości, która musiała zmaleć i schować się w cień, by stworzyć miłość nową, większą i pełniejszą. To pokazanie jak miłość między dwojgiem ludzi potrafi zblednąć w porównaniu z miłością do własnego dziecka, nawet jeśli tego dziecka jeszcze nie ma na świecie. 
W "miłości na szkle" przedstawiony jest smutny obraz tego jak codzienny śmiech i rozmowy przy śniadaniu zmieniają się w przerzucanie się informacjami o wyniki posiewu i liczebności plemników. To historia o tym jak dwoje ludzi przestaje być ze sobą i  zaczynają tylko obok siebie żyć i uparcie dążą do celu, który gdzieś po drodze zabija to, co było między nimi najpiękniejszego. 

  „Każdy facet powinien mieć żonę i dziecko. Każdy facet powinien mieć kogoś, kim mógłby się zaopiekować. Inaczej jest najwyżej namiastką mężczyzny.” 

   „Miłość na szkle” to nie tylko fenomenalny dokument o leczeniu niepłodności, pełnych opisów badań, które są wykonywane i o całej tej machinie leczenia.  To przede wszystkim opowieść o tym, że mężczyźni też mają uczucia, że im też należy poświęcić czas i uwagę, że ich też coś boli i czegoś się boją. Takiego Wojtka może mieć w domu każda z nas, który chowa się za fasadą żartów, gniewu albo ironii a tak naprawdę boi się, że jeśli odpuści choć na chwilę, to wszystko się rozsypie. 

  „Niepłodność boli? […] To prawda. Niepłodność przeszywa bólem najpierw ludzi, potem ich związki. Włazi w najintymniejsze zakamarki duszy i ciała. Bez wazeliny. Pogłębia pustkę w macicy i jądrach. Drąży pustkę w głowie. […] Przenika do łóżka. Jak brzuch ciężarnej z każdym kolejnym miesiącem rozpycha się pomiędzy małżonkami, oddalając ich od siebie”.

2 cze 2015

Wyniki konkursu i na co warto wydać pieniądze w czerwcu

Nie spodziewałam się tylu zgłoszeń konkursowych! Wybór był niezwykle trudny i w końcu zdecydowałam się, przyznać pierwsze miejsce Monweg za przepis na "Zapiekankę zapchajdziurę" a drugie miejsce i nagroda- niespodzianka wędruje do... Orionio, która w przepisie na ciasto cynamonowe wspaniale połączyła pieczenie z wysiłkiem fizycznym!
Dziewczyny, gratuluję i już pędzę pisać do Was maile!

A teraz to co lubicie najbardziej- krótki przegląd najlepszych (według mnie) czerwcowych nowości, czyli na co warto wydawać pieniądze:

WYDAWNICTWO MIRA


 "Bez odwrotu"
Była ciemna deszczowa noc. Ten mężczyzna pojawił się znikąd. Wpadł prosto pod koła jej samochodu. Catherine nie miała szans, by w porę zahamować. Odwiozła rannego do szpitala, i tu okazało się, że mężczyznę, którego potrąciła, ktoś wcześniej postrzelił.
Po opuszczeniu szpitala Victor odnajduje Catherine. Chce odzyskać dokumenty, które ukrył w jej samochodzie. Te informacje mogą pogrążyć ludzi z najwyższych szczebli władzy. Są jak tykająca bomba zegarowa. Teraz o obojgu grozi śmiertelne niebezpieczeństwo.

"Papierowa róża"
Przed laty Tate przyszedł Cecily z pomocą. Całkowicie podbił jej serce, by wkrótce oznajmić, że nie mogą być razem.
Minęło sporo czasu... i prawie wszystko się zmieniło. Cecily osiągnęła sukces, zaczyna karierę, Tate zaś zaplątał się w polityczny skandal o trudnych do przewidzenia konsekwencjach. Twierdzi, że Cecily grozi niebezpieczeństwo i że teraz potrzebują siebie nawzajem bardziej niż kiedykolwiek.

WYDAWNICTWO PRÓSZYŃSKI  


"Pozwolę Ci odejść"
Świat Jenny Gray kończy się w ułamku sekundy, kiedy w wypadku ginie jej synek. Jedyną szansą na powrót do normalności jest porzucenie całego dotychczasowego życia. Ucieka od przeszłości do maleńkiej wioski na walijskim wybrzeżu. Mimo to nie jest w stanie uwolnić się od lęku, rozpaczy i wspomnień strasznej listopadowej nocy, która na zawsze zmieniła jej życie.
W końcu w życiu Jenny pojawia się iskierka nadziei na szczęście. Jednak przeszłość nie zamierza zostawić jej w spokoju, a konsekwencje zderzenia z nią będą miażdżące…

"Morderstwo Kopciuszka"
Przez pogrążony w ciemności Laurel Canyon Park biegnie przerażona dziewczyna. W panicznej ucieczce przed mordercą gubi pantofelek...
Dwadzieścia lat po tragicznej śmierci Susan Dempsey, pięknej i utalentowanej studentki UCLA, Laurie Moran ze swoją ekipą bierze na warsztat przypadek jej morderstwa w kolejnym odcinku programu W cieniu podejrzenia. Do udziału zaprasza osoby, które mogą przyczynić się do wyjaśnienia zagadki. Ktoś jednak za wszelką cenę próbuje nie dopuścić do realizacji programu... 

"Słowa pamięci"
Imię własnego dziecka. Twarz ukochanej osoby. Wiek. Adres zamieszkania.
Co się dzieje, gdy takie informacje uciekają z pamięci? Czy tracąc je każdego dnia, można jakoś odbudować swoje życie? Dbać o rodzinę? Zakochać się na nowo?
Gdy chora na Alzheimera Claire zaczyna pisać swoją księgę pamięci, doskonale zdaje sobie sprawę, że ten album ze wspomnieniami będzie wkrótce jedynym śladem, jaki zostawi po sobie córkom i mężowi. Tylko jak wracać do przeszłości, gdy przyszłość przecieka przez palce? 

"Co by było gdyby?"
Czy zastanawiałaś się kiedyś, jak wyglądałoby twoje życie, gdybyś podjęła inne decyzje? Wybrała inny zawód? Umówiła się na tamtą randkę? Albo poślubiła innego mężczyznę? Jennifer Wright ciągle zadaje sobie pytanie: „Co by było, gdyby?”. Gdyby została z beztroskim, niekonwencjonalnym Aidanem, czy cieszyłaby się życiem w słonecznej Australii? Czy powinna raczej wyjść za bajecznie bogatego pracoholika Tima? Czy ostatecznie znalazłaby szczęście przy boku łagodnego, spokojnego Steve’a? Jennifer wkrótce się tego dowie. Po okropnej kłótni z mężem wybiega z domu i wpada pod samochód. Leżąc w śpiączce, otrzymuje dar widzenia: może zobaczyć, jak każdy dokonany przez nią wybór dramatycznie odmienia jej życie.

"Trumna"
Eva Rossbach, trzydziestosiedmioletnia właścicielka dobrze prosperującego przedsiębiorstwa, pewnej nocy budzi się w trumnie. Ogarnięta paniką bezskutecznie próbuje się z niej wydostać. Kiedy dochodzi do siebie, leży we własnym łóżku, ale całe ciało ma obolałe, a na rękach i nogach widoczne są sińce i zadrapania. Czyżby to był tylko sen?
Ale koszmar powraca... Tymczasem policja z Kolonii znajduje zwłoki pogrzebanej żywcem kobiety. To przyrodnia siostra Evy. Potem znów ginie kobieta, a sprawca przysyła policji dziwaczne wiadomości ze wskazówkami, jak odnaleźć porwaną. Jednak gdy policja znajduje jej grób, na ratunek jest już za późno. 

WYDAWNICTWO CZARNA OWCA

"Co nas nie zabije"
Mikael Blomkvist przechodzi kryzys i rozważa porzucenie zawodu dziennikarza śledczego. Lisbeth Salander podejmuje duże ryzyko i bierze udział w zorganizowanym ataku hakerów. Ich drogi krzyżują się, kiedy profesor Balder, ekspert w dziedzinie badań nad sztuczną inteligencją, prosi Mikaela o pomoc. Profesor posiada szokujące informacje na temat działalności amerykańskich służb specjalnych. Mikael bez wahania leci do Doliny Krzemowej zbierać materiały do sensacyjnego tekstu, który nie tylko może uratować jego karierę, ale też wpłynąć na losy całego świata.
"Kiedy nadejdą dobre wieści?" Upalny letni dzień. Rodzina Joanny Mason wybiera się na leniwą przechadzkę wiejską ścieżką. Za chwilę życie Joanny zmieni się na zawsze…
Trzydzieści lat później, noc. Były prywatny detektyw Jackson Brodie jedzie zatłoczonym pociągiem. Pogrążony w myślach nie przeczuwa, że jego podróż zostanie brutalnie przerwana…
Po męczącym dniu 16-letnia Reggie chciałaby odpocząć przed telewizorem.  Jednak spokojny wieczór przerywa przerażający dźwięk. Na szczęście Reggie jest z zasady przygotowana na wszelkie niespodzianki...
Pewnego dnia losy tych trzech osób nieoczekiwanie się splatają.
Perfekcyjnie skonstruowana opowieść o roli przypadku i przeznaczenia oraz o miłości i wielkiej tęsknocie. Książka obfituje we wstrząsające wydarzenia i dramatyczne zwroty akcji, ale w przeciwieństwie do klasyki gatunku nie zawsze daje ostateczne odpowiedzi, pozostawiając czytelnikowi miejsce na własne rozwiązania. Przy całej brutalności książka przynosi pociechę i odkupienie.

WYDAWNICTWO FEERIA 

"Kochanek z Malty"
Paul przybywa z Malty do Rzymu i rozpoczyna pracę jako szofer w starym pałacu arystokratycznej rodziny Agostinich. Wkrótce okazuje się, że kryje tajemnicę, która całkowicie odmieni życie wszystkich mieszkańców wiekowej rezydencji. Jedni stają się jego sojusznikami, inni zamieniają się we wrogów.
Jak Paul, który przywykł do ciężkiej pracy i którego nie pociąga ani blichtr salonów, ani alkoholowe i narkotykowe ekscesy, odnajdzie się w tym środowisku?
Czy ulegnie kaprysom którejś z córek pani domu, czy może wybierze miłość skromnej pokojówki Anny?
"Perfekcyjna kobieta to suka 2"
 Autorki, z właściwymi sobie finezją i humorem, kontynuują swój bezpardonowy atak na tę, którą obwiniają o wszystko, co najgorsze: perfekcyjną kobietę. W drugiej części poradnika przetrwania dla normalnych kobiet znajdziecie odkrywcze teorie, jak np. tę zwaną „dreszcz wstydu”. Dowiecie się także, skąd wiadomo, że nie jest się bohaterką amerykańskiej komedii romantycznej, jak rozpoznać perfekcyjnego faceta, i poznacie uniwersalną ideę „faceta po trzech piwach”. Czyli nauczycie się wszystkiego, czego potrzeba, by pokochać swoją nieperfekcyjność!

WYDAWNICTWO REBIS

"Słodycz wybaczania"
Hannah Farr prowadzi popularny program telewizyjny. Ma też fantastycznego partnera, z którym planuje wspólną przyszłość. Nagle w jej doskonałym i poukładanym życiu wszystko zaczyna się sypać. Jedna osoba zdaje się znać rozwiązanie wszystkich problemów: dawna szkolna koleżanka i prześladowczyni Hannah, a teraz autorka idei "kamyków wybaczenia". Idea ta zachęca do naprawiania doznanych bądź wyrządzonych niegdyś krzywd. Czy Hannah grozi utrata wszystkiego, co w  życiu zdobyła, nawet miłości...?
"Zadbam o to, żeby cię nie stracić"
 Lucia opuszcza rodzinną miejscowość, bo dostała się na staż w rzymskim dzienniku i ma szansę zostać prawdziwą dziennikarką. Dziewczyna nie wzięła jednak pod uwagę czegoś fascynującego i nieprzewidzianego: nazywa się Clark Kent, pracuje w dziale kulturalnym dziennika i jest zakochanym w Rzymie Amerykaninem. Między dwojgiem młodych ludzi rodzi się coś bardzo silnego. Szkoda tylko, że los ma własne plany.

WYDAWNICTWO FILIA

"Kochając pana Danielsa"
To historia wielkiej miłości. Takiej, która zdarza się wtedy, gdy na swojej drodze spotkasz prawdziwą bratnią duszę. Mężczyznę, którego śmieszy to, co bawi ciebie. Mężczyznę, który mówi to, co sama chcesz powiedzieć, który myśli jak ty.
Ja spotkałam pana Danielsa. Chociaż wiem, że nasza miłość nie miała prawa się wydarzyć, nie żałuję ani jednej chwili.
Nasza historia to nie tylko opowieść o miłości. Opowiada także o rodzinie. O stracie. O byciu żywym. Jest pełna bólu ale także pełna śmiechu. To nasza historia.
Z tych wszystkich powodów nigdy nie przeproszę za to, że kochałam pana Danielsa.
"Oddech smoka"
 Śledztwem zajmuje się komisarz Axel Hake. Jedyną poszlaką, która może naprowadzić komisarza na właściwy trop jest tatuaż. W pościgu za mordercą komisarz Hake przemierza Södermalm. Spotyka bezdomnych, prostytutki, bokserów, rosyjską mafię. Kiedy wydaje się, że bliski jest już ujęcia sprawcy i zakończenia śledztwa, popełnione zostaje kolejne morderstwo i Hake wraca do punktu wyjścia. Stawka rośnie z każdą chwilą, bowiem w grę wchodzi nie tylko jego kariera zawodowa, ale także życie prywatne...
Morderstwa na Södermalmie to druga książka cyklu o komisarzu Hake autorstwa Larsa Billa Lundholma.
Autor wspaniale opisuje zakątki Sztokholmu, wprowadza wiarygodne dialogi i po raz kolejny serwuje sporą dawkę napięcia i intrygi. Pasjonująca lektura dla każdego, kto ceni sobie dobry kryminał.

WYDAWNICTWO AMBER

"Czarne kłamstwa czerwona krew"
Ann Lindell prowadzi kolejne śledztwo, aby sprawiedliwości stało się zadość i żeby uspokoić swoje przerażone serce…
Komisarz Ann Lindell nie ma sobie równych w tropieniu sprawców zbrodni i w rozwiązywaniu kryminalnych zagadek. Jest młoda, ładna i lubi działać wbrew regułom.
Związała się z dziennikarzem Andersem Brantem i ma nadzieję, że w końcu ułoży sobie życie. Pewnego ranka Anders mówi że musi wyjechać na tydzień czy dwa. I znika.
Na przedmieściach Uppsali obok żwirowego nasypu ktoś roztrzaskał głowę bezdomnego. Przy zabitym policja znajduje tylko kartkę papieru z numerem telefonu. To numer Andersa. Odciski palców zebrane w barakowozie, w którym gnieździł się bezdomny potwierdzają, że się znali.
"Kandydat na ojca"
Jane Darlington od dziecka zapowiadała się na geniusza. Wybitnie inteligentna, znakomicie się uczyła. I tak jak większość dzieci wybitnie uzdolnionych nie miała koleżanek, przyjaciół. Była sama.
Teraz ma 34 lata, jest atrakcyjną blondynką i ma doktorat z fizyki. Robi karierę naukową i nadal jest sama. Desperacko pragnie dziecka. Nie chce jednak, żeby jego dzieciństwo było równie trudne jak jej. Szuka więc partnera poza swoim środowiskiem. Inteligencja odziedziczona po mamie powinna dziecku w zupełności wystarczyć. Potrzebuje kogoś niezbyt bystrego, niezbyt wykształconego, za to dobrze zbudowanego. I wybiera idealnie… przynajmniej tak się jej wydaje!

WYDAWNICTWO MARGINESY

"Pora na śmierć"

Rzym, upalne lato. Sara Farnese czyta starożytną książkę kucharską w Bibliotece Watykańskiej. Nagle podchodzi do niej mężczyzna i z wypchanej reklamówki wyjmuje skórę. Ludzką. Krzyczy: „Krew męczenników jest nasieniem Kościoła” – i ginie od kuli strażnika.
Wkrótce pojawiają się kolejne ofiary. Morderca odtwarza makabryczne okoliczności śmierci wczesnochrześcijańskich męczenników.
Sprawą zajmuje się dwóch rzymskich policjantów – podstarzały, zgorzkniały, myślący już o emeryturze Luca Rossi i Nico Costa, syn włoskiego komunisty, znawca Caravaggia, wegetarianin i biegacz, który nie wygląda na swoje dwadzieścia siedem lat. Starają się odkryć, co łączy tajemniczą Sarę z morderstwami. Nie wiedzą jednak, jak wielkie podejmują ryzyko.

"Dom przy alei Rothschildów"

Frankfurt, 1900 rok. Betsy, inteligentna, racjonalna i młoda kobieta oraz jej mąż Johann Isidor, rzutki przedsiębiorca z niemałą fortuną, wprowadzają się do domu przy alei Rothschildów 9. Są szczęśliwi, mają dziecko. Wkrótce przyjdą na świat kolejne. Nie minie jednak wiele lat, gdy na powierzchni harmonijnej sielanki pojawią się pierwsze oznaki zbliżającej się katastrofy…
Wybucha I wojna światowa. Zmienia ona życie Niemców, a w szczególności tych pochodzenia żydowskiego, którzy od nowa muszą uporządkować swój świat i zrewidować wartości, którymi się dotąd kierowali.
Stefanie Zweig otwiera  drzwi do niezwykłego świata. Pozornie dobrze znanego, a jednak odległego – do świata, w którym rozgrywa się niezwykle barwne i ciekawe, choć naznaczone trudnymi wyborami życie bohaterów. Dzięki wyobraźni, dbałości o historyczny szczegół i głębokiemu poczuciu człowieczeństwa ta bestsellerowa autorka przedstawia losy żydowskiej rodziny mieszkającej we Frankfurcie do 1917 roku.

No, kochani. Na które książki wydalibyście pieniądze? Piszcie!